- Wyprawa do Lipska była planowana już od grudnia, bo wiedzieliśmy, że 24 maja w naszym hotelu jest wesele. Dlatego chcieliśmy zabrać gdzieś chłopaków i padło na Lipsk. Piłkarze do końca nie wiedzieli, gdzie jadą. Oni myśleli, że zabieramy ich do Monaco na Formułę 1. - Od czego się zaczęło zwiedzanie? - Najpierw w fabryce uroczyście nas powitali i pokazali kilka hal. Następnie drużyna została podzielona na dwie grupy - pierwsza oglądała film o tym ogromnym obiekcie. Druga poszła na tor, który jest w pobliżu i każdy mógł wybrać sobie jakie chce Porsche i widziałem, że chłopaki biegali jak wariaci. Jeździli tymi samochodami w dwójkę, a w niektórych pojazdach była montowana kamera. Przed nimi jechał jednak profesjonalny kierowca z fabryki, żeby było bezpiecznie. - Czy ktoś jeździł sam? Była jakaś rywalizacja? - Nie, nie było wyścigów. Kilku chłopaków, chciało pokazać, że umie i nie boi się szybko jeździć. Byli wśród nich między innymi Jacek Bąk, Ebi Smolarek i Mariusz Lewandowski. Cały czas był przy nich jednak instruktor i mimo to, niektórzy wychodzili z samochodu bladzi. Następnie poszliśmy na obiad i co fajne, słyszeliśmy jak Roger nuci pod nosem "Jeszcze Polska nie zginęła". Chłopaki mówili do niego: "Hej Jasiu, śpiewaj drugą zwrotkę". - Czy piłkarze dostali jakieś pamiątki? - Z całej wyprawy został nagrany film, który wieczorem wspólnie obejrzymy. Później piłkarze dostaną na płytkach na pamiątkę zapis tego wolnego dnia.