Straszliwe sceny jakie 20 lat temu rozegrały się na stadionie Hillsborough, gdzie fani, przyparci do ogrodzeń na przepełnionej widowni, stracili życie podczas meczu półfinałowego Pucharu Anglii Liverpool FC - Nottingham Forest, skłoniło władze angielskiego futbolu do gruntownej modernizacji stadionów. Trwające 90 dni śledztwo ujawniło poważne wady w infrastrukturze piłkarskich stadionów, w większości nie zapewniających bezpieczeństwa widzom. Poza 96 ofiarami śmiertelnymi na Hillsborougu ponad 200 osób odniosło obrażenia. Rząd wydał rozporządzenia nakazujące, by stadiony ligowe miały wyłącznie miejsca siedzące, a wszelkie ogrodzenia zostały zlikwidowane. Za rozporządzeniem poszły fundusze na unowocześnienie stadionów, z których 27 zostało gruntownie przebudowanych. Stara koncepcja stewardów, pilnujących porządku na stadionach, została zmieniona, gdy minister sprawiedliwości Peter Taylor wystąpił z projektem licencjonowania obiektów z wyłącznie siedzącymi miejscami. Szkoda tylko, że trzeba było tragedii, by wymusić te zmiany. "Hillsborough mogłoby zdarzyć się wszędzie" - powiedział w przeddzień 20. rocznicy prezes angielskiej federacji piłkarskiej - The Football Association (FA), David Triesman. Tragedia w Glasgow gdzie, na stadionie Glasgow Rangres - Ibrox Stadium - zginęło 66 ludzi, gdy padły bariery w styczniu 1971, nikogo niczego nie nauczyła. Nie wyciągnęliśmy wniosków z tego wydarzenia. Dopiero Hillsborough czegoś nas nauczyło" - przyznał szef FA. Przed 20 laty i wcześniej angielski futbol znalazł się na dnie upadku, nękany aktami przemocy fanów, chuligaństwem na stadionach i poza nimi. Dramat na Hillsborough zdarzył się w kilka lat po innych tragicznych wydarzeniach w angielskiej piłce nożnej. Pięć lat wcześniej, w pożarze na stadionie w Bradford zginęło 56 osób, a w 1985 r. 39 fanów, głównie Włochów, straciło życie przed finałowym meczem Pucharu Europy Juventusu - Liverpool na brukselskim stadionie Heysel, za sprawą ataku angielskich chuliganów na kibiców włoskiego rywala. Doprowadziło to do pięcioletniej banicji angielskiego futbolu w europejskich rozgrywkach. Pożar w Bradford, który strawił 77-letnie, drewniane trybuny, zaczął się od niedopałka papierosa, rzuconego między śmieci... Złapani w śmiertelną pułapkę ludzie nie mieli szans opuszczenia obiektu, bowiem bramy były zamknięte na kłódkę. - Wyjściem z tego impasu były poważne inwestycje w bardziej bezpieczne stadiony. Zainstalowanie siedzeń było dobrym pomysłem. Niektórzy ludzie lubili oglądać mecze stojąc, ale uważam, że nie mogliśmy ryzykować - powiedział szef FA Triesman. Zniesienie ogrodzeń oddzielających fanów od boisk było też ryzykowne, ale drakońskie kary za wtargnięcie na murawę zrobiły swoje. Siedzącym w sektorach kibicom też nie łatwo było "migrować" po trybunach, a gdy zachciało im się bójek, system monitoringu sprawnie identyfikował sprawców zamieszek i burd. Kluby zatrudniły stewardów, doskonale widocznych dla kibiców w ich jasno pomarańczowych marynarkach. Stewardzi obserwowali tłum, stojąc tyłem do boiska i mogli zapobiegać wszelkim incydentom. Mieli też oni prawo przeszukiwać kibiców i konfiskować wszystko, co mogło by być użyte jako broń. Szerokie wyjścia zapewniły sprawną i szybką ewakuację z obiektów. - Dokonaliśmy głębokich, bardzo potrzebnych zmian. Trudno sobie wyobrazić, by tragedia podobna do tej z Hillsborough mogła wydarzyć się znowu, nie tylko ze względu na zmodernizowane stadiony, ale dlatego, że policja umie, odmiennie niz wtedy, radzić sobie z przemocą lub chuligaństwem. Hillsborough ma wpływ na wszystko, co robimy dla bezpieczeństwa tłumów. Choć incydenty nadal się zdarzają, epoka miejsc stojących nigdy nie wróci na angielskie stadiony. Dla mnie fundamentalnym testem bezpieczeństwa jest i będzie pytanie - czy jesteśmy pewni, że zrobiliśmy wszystko dla każdego, który bezpiecznie przybył na mecz, by opuścił stadion równie bezpieczny - podkreślił David Triesman.