Team Radwańskich od wczoraj jest już w Paryżu, gdzie przygotowuje się do startu w wielkoszlemowym turnieju French Open. Robert Piotr Radwański dla INTERIA.PL z Paryża: - Dla mnie sprawa dyrektora turnieju Warsaw Opena Stefana Makarczyka jest już historią, ale fanom tenisa należy się kilka słów wyjaśnienia. Po pierwsze: startowe, jakie tenisistka ze światowej czołówki dostają za udział w turniejach niższej rangi, to rodzaj uczciwego zarabiania pieniędzy, normalny biznes, honorowany na całym świecie. Szefostwo każdego takiego turnieju, spoza cyklu WTA Tour, chcąc zapewnić jak największą atrakcyjność imprezy, płaci gwiazdom. I jest to wręcz reguła w świecie zawodowego tenisa. Tu nikt nie dyskutuje o etyce, to jest normalny rynek. Udział atrakcyjnego zawodnika lub zawodniczki można kupić lub nie, no i w grę wchodzą niemałe pieniądze. Kropka! Niestety, nie wszyscy widzowie i kibice są tego świadomi. - Pan Makarczyk, dyrektor Warsaw Open, złamał naszą umowę. W listopadzie 2008 roku umówiliśmy się na konkretne pieniądze za udział Agnieszki w turnieju i na inne warunki. Mleko się wylało, kiedy sprowadził do Warszawy byłą liderkę światowego rankingu. W kilka dni okazało się, że zamiast Polek gwiazdą będzie Rosjanka. W tenisowym światku nikt nie uwierzy w to, że Szarapowa grała w Warszawie bez startowego! Cały szum zakulisowy wywołany przez pana Makarczyka traktuję jako miniony już i raczej drobny, zły epizod w karierze moich córek. - Sprawę ujawnienia mojego maila do dyrektora turnieju Warsaw Open badają moi prawnicy. Bezsporne jest jedno, że ujawniając korespondencję biznesową, bo taki charakter ma ten mail, pan Makarczyk strzelił sobie w stopę: całkowicie stracił wiarygodność! Nie sądzę, by jakikolwiek sponsor czy partner chciał jeszcze kiedykolwiek robić interesy z kimś, kto tak się zachowuje. ZOBACZ, OD CZEGO ZACZĘŁA SIĘ BURZA WOKÓŁ "ISI"!