Japoński nastolatek nie miał łatwo, gdy na początku tego roku trafił na Emirates Stadium. Wielki angielski klub różnił się od szkolnej drużyny, w której występował dotychczas właściwie wszystkim. Rio był zagubiony i oszołomiony. Nie potrafił zaprezentować swoich wszystkich umiejętności. Odżył dopiero podczas wypożyczenia do Feyenoordu Rotterdam. Tam w 12 meczach strzelił 3 gole i szybko stał się jednym z ulubieńców kibiców. Latem Arsenal mocno przewietrzył szatnię, więc Arsene Wenger postanowił zatrzymać Miyaichiego w drużynie. Od tego czasu Japończyk zagrał tylko w dwóch meczach Pucharu Ligi i cierpliwie czeka na swój debiut trenując u boku bardziej doświadczonych kolegów. "Mogę powiedzieć, że zyskuję naprawdę wiele podczas zajęć z kolegami z Arsenalu. Do tego uczę się komunikować z drużyną bez cienia nieśmiałości" - opowiada o swoich postępach Miyaichi, wspominając, że wcześniej nie było tak kolorowo. "Gdy trafiłem do Arsenalu byłem zbyt nieśmiały i nerwowy. Teraz czuję się dużo lepiej w nowym środowisku. Klub znalazł dla mnie nauczyciela angielskiego, więc wreszcie mogę zrozumieć co mówią do mnie trenerzy" - opowiada. Największe wrażenie na nastolatku zrobił jak do tej pory gwiazdor "Kanonierów" - Robin van Persie. "Uważnie obserwuję jego grę. Robin potrafi uwolnić się spod opieki obrońców przy pomocy jednego dotknięcia piłki! Jest w tym niesamowicie dobry" - przyznaje. Na miejsce w składzie obok bramkostrzelnego Holendra będzie musiał jednak jeszcze trochę zaczekać. Przynajmniej trzy tygodnie - bo tyle czasu zajmie mu wyleczenie kontuzji, odniesionej w meczu rezerw Arsenalu. "Nie spieszy mi się. Arsene Wenger radzi mi zachować spokój i skoncentrować na treningach" - mówi Rio Miyaichi.