POROZMAWIAJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM NA TEMAT ARTYKUŁU Kłopoty zaczęły się już na starcie, podczas rozmyślań nad bramkarzami. Ricardo Zamora, którego z boiska, rzecz jasna, pamiętać nie mam szansy, był dla mnie kandydatem murowanym. Trzeba wierzyć legendom, tyle, że wychowanek Espanyolu ma jeszcze tę wadę, że część sportowego życia spędził w Realu, część w Barcelonie. W 1929 roku, już po powrocie z Barcy do Espanyolu budował swoją niewiarygodną markę w meczu z Anglikami (pierwsza ich porażka z zespołem spoza Wysp), w którym grał ponoć ze złamanym nadgarstkiem. Potem przeniósł się do Madrytu, by dać Realowi pierwsze sukcesy, z wybuchem wojny domowej w 1936 roku zbiegł do Francji. Sprawa wydawała się prosta: Zamorę można bez wyrzutów sumienia wstawić do bramki Barcy, bo przecież w Madrycie jest idealny kandydat (Iker Casillas). Pomyślałem sobie jednak, że byłoby to pójście na łatwiznę. Trzeba było poszukać innego bramkarza wszech czasów dla Barcelony. Kandydatów miałem dwóch: Andoni Zubizarreta i Victor Valdes. Obaj kontrowersyjni w takim samym stopniu. Padło na Zubizarretę, który w koszulce blaugrana pobił wszystkie rekordy, ale większość fanów Hiszpanii i Dream Teamu pamięta głównie interwencje przez niego zawalone. Jest jednak postacią dla Barcy symboliczną. Rozpisałem się na temat bramkarzy, by pokazać skalę trudności, przed którą stanąłem. Bądźcie dla mnie miłosierni, bo na pierwszy rzut oka wydaje się skandalem, gdy w takim zestawieniu pomijani są Burtagueno, Raul, Casillas, Michel, Hugo Sanchez, albo Kubala, Xavi, Iniesta, czy Eto'o. Miejsce Kameruńczyka, który zdobywał dla Barcy kluczowe gole w dwóch wygranych finałach Champions League (2006 i 2009), zajął Ronaldo. Brazylijczyk ma trzy podstawowe wady: grał w Barcy zaledwie rok, nim uciekł do Interu, zdobył z nią marny Puchar Zdobywców Pucharów, a poza tym bardziej kojarzy się z Realem Madryt (2002-2007), dla którego zdobył 83 bramki (dla Barcy zaledwie 34). Ale to właśnie w sezonie 1996-97 osiągnął życiową formę i ktoś taki jak on w tamtym czasie, wydał mi się najbardziej godny miejsca koło Christo Stoiczkowa. Można by napisać całą debatę na temat Luisa Figo, który najlepszym piłkarzem świata stał się już w Barcelonie. W 2000 roku anonimowy przedsiębiorca Florentino Perez zrobił z niego kartę przetargową w wyborach na prezesa Realu. Wszyscy wiemy jak dalej potoczyło się koło historii. Kibice Barcy nie chcieliby Portugalczyka w swojej wymarzonej "jedenastce", ale nie to zdecydowało, że ustawiłem go koło Zidane'a. Figo jest dziś zdecydowanie bardziej symbolem galaktycznych z Madrytu. Dlaczego Maradona, który nic w Barcy nie osiągnął, a nie Xavi, który osiągnął wszystko? Tylko dlatego, że Argentyńczyk wydaje mi się, mimo wszystko, piłkarzem bardziej genialnym (w całokształcie). Niech się jednak zwolennicy filaru drużyny Guardioli nie zniechęcają: jego legenda jest wciąż w budowie, ma przed sobą szansę wygrania Ligi Mistrzów na Bernabeu i mundialu w RPA (tylko w najbliższym półroczu). Jest w jedenastce Barcy Alves, dlaczego nie ma Iniesty? Bo potrzebowałem prawego obrońcy, a Iniesta grał tylko na lewej obronie (u Franka Rijkaarda). To oczywiście żart, ale z graczami Pepa Guardioli jest ten kłopot, że mogliby oni zdominować właściwie całą jedenastkę, a mnie zamarzyli się w niej przedstawiciele różnych epok. Postawiłem też na zachowanie formacji (z czterema obrońcami: lewym, prawym i dwoma środkowymi), czyli ustawienie przybliżone do 4-4-2, lub 4-3-3, które w wypadku Realu (zwłaszcza z lat 50. i 60.) jest nie na miejscu. Chciałem jednak, by to, co powstanie, przypominało choć trochę współczesną drużynę. Gdybym uznał, że defensorów wystarczy trzech, natychmiast skreśliłbym Alvesa i Marquitosa, wstawiając za nich Messiego (Xaviego) lub Raula (Butragueno) - równowaga między atakiem i obroną byłaby wtedy jednak bardzo mocno zachwiana. Z niuansami, takimi jak defensywny pomocnik, dałem sobie spokój. Może najtrudniejszy ze wszystkich w Barcelonie jest przypadek Leo Messiego. Wydawało mi się konieczne, by w drużynie była klasyczna dziewiątka, czyli spec od zdobywania goli. Dlatego postawiłem na kogoś w typie Ronaldo, lub Romario. Argentyńczyk mógłby zająć miejsce Stoiczkowa, lub Ronaldinho, ale uważam, że nawet dziś, nie ma on aż tak gigantycznego wpływu na drużynę, jaki miał Bułgar na Dream Team, albo Brazylijczyk na zespół Franka Rijkaarda. Messi, Xavi i Iniesta na swoje miejsce doczekają się z całą pewnością w kolejnej jedenastce wszech czasów. Jak wybrać między Butragueno, Hugo Sanchezem, Raulem, czy Puskasem? Właściwie nie da się rozsądnie. Puskas jest po prostu moim intuicyjnym typem, wydaje mi się, że w światowej piłce rywale znaczyli mimo wszystko mniej niż on. Z pewnością jednak dla Królewskich bardziej reprezentatywni są pozostali, tak jak Messi, Xavi i Iniesta znaczą dla Katalończyków bez porównania więcej niż Maradona i Ronaldo. Nie wybierałem jednak jedenastek symboli, ani nie premiowałem graczy za osiągnięcia w koszulce Realu i Barcelony, ale postawiłem na tych, którzy wydawali mi się najwybitniejsi na swojej pozycji. BARCELONA: Zubizarreta, Alves, Puyol, R. Koeman, Sergi, Luis Suarez, Cruyff, Ronaldinho, Maradona, Ronaldo, Stoiczkow. REAL MADRYT: Zamora, Marquitos, Jose Santamaria, Manuel Sanchis (syn), Roberto Carlos, Zidane, Figo, Kopa, Di Stefano, Puskas, Gento. POROZMAWIAJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM NA TEMAT ARTYKUŁU