Jak zwykle gardła nie szczędziła pani Iverson, ale na meczu obecna była, przyodziana w koszulkę swego syna z numerem 30. mama Rasheeda Wallace, który wychował się w Filadelfii i tu też rozpoczynał szlifowanie swego koszykarskiego talentu w Simon Gratz High School. O wiele skuteczniejszy okazał się doping pani Wallace. Oto jej syn wpakował rywalom 18 punktów, dodając do statystyk 10 zbiórek, 5 bloków i poprowadził ekipę z Oregon (7 graczy z co najmniej 10 "oczkami" na koncie) do cennego zwycięstwa. - Dawno tu nie byłem, poza kilkoma dniami wakacji - mówił nostalgicznie silny skrzydłowy "Pionierów" - On zawsze gra tu wspaniale. Poprawia systematycznie wszystkie statystyki i myślę, że jest jednym z kandydatów do nagrody MVP - komplementował swego podopiecznego Mike Dunleavy. Mniej powodów do zadowolenia miał za to Iverson. Król strzelców sezonu 1997/98 w 41-minutowym występie posłał do kosza tylko 5 z 21 rzutów z pola i zakończył mecz z lichym dorobkiem 12 punktów. <A href="http://sport.interia.pl/id/nba/wyniki/www/stat/wstaw?data=10.01">Zobacz wyniki i zdobywców punktów w meczach z 10 stycznia</a>