"Właściwie co roku jest problem z plecami przy przejściu na korty ziemne. To kwestia innej dynamiki gry, timingu, ślizgania się, częstszych zwrotów i tym podobnych. Tym razem jest jednak trochę gorzej niż w poprzednich latach, bo kłopoty zaczęły się już w pierwszym turnieju w Stuttgarcie i tak się ciągną za Isią. To dlatego, że na kortach ziemnych gra się coraz mniej, im dłużej jest się w światowej czołówce. Paradoks polega na tym, że jako juniorka i wcześniej dziecko trenowała głównie na +ziemi+, a teraz większość dużych turniejów rozgrywana jest na twardych kortach" - powiedział Robert Radwański. Rozstawiona z numerem dwunastym krakowianka pierwszy mecz rozegra w poniedziałek po południu, a jej rywalką będzie Austriaczka Patricia Mayr-Achleitner, obecnie 112. na świecie. Spotkały się dotychczas tylko raz. W sierpniu 2009 roku Polka pokonała ją w pierwszej rundzie wielkoszlemowego US Open 6:1, 6:2. "W sobotę Agnieszka wystąpiła w pokazowym meczu, a właściwie rozegrała tylko seta ze Swietłaną Kuzniecową. Wystąpiły na korcie centralnym w ramach Kid's Day, przy pełnych trybunach. To był miły gest organizatorów, że właśnie ją zaprosili do udziału. No i w sumie wszystko było dobrze na korcie, ale potem jednak plecy się odezwały i stwierdziliśmy, że na dzisiejsze treningi założy już obowiązkowo pas stabilizujący dolny odcinek pleców" - powiedział Radwański. "Dzisiaj rano grała z Hantuchovą, a później jeszcze wyszła na kort po południu na trening. Jednak trochę to wszystko było na pół gwizdka, bo już jutro gra pierwszy mecz. No i na korcie nie rozstaje się z pasem pożyczonym od Urszuli, która przecież miała kłopoty z kręgosłupem w styczniu w Australii. U Agnieszki na razie nie jest to może sprawa gardłowa, ale na pewno plecy ją bolą, czasem nawet dość mocno, dlatego musimy uważać i zbytnio ich nie obciążać niepotrzebnie" - dodał. W Paryżu Radwańska wystąpi także w deblu ze Słowaczką Danielą Hantuchovą, jako rozstawione z numerem 12. Ich pierwszymi rywalkami będą Holenderka Michaela Krajicek i Czeszka Lucie Safarova. "Może i ze względów zdrowotnych lepiej byłoby zrezygnować z debla, ale to nie taka łatwa sprawa, są umowy. Nie możemy tego zrobić Danieli, bo dziewczyny dogadały się na wspólną grę na cały rok. Gdybyśmy zrobili taki numer w Wielkim Szlemie, to pewnie ciężko byłoby znaleźć partnerkę na resztę sezonu. Cóż, albo się gra, albo nie i nie można kombinować" - uważa Radwański. Polka, jeśli wygra z Mayr-Achleitner, w drugiej rundzie trafi na Sanię Mirzę z Indii lub Niemkę Kristinę Barrois, w trzeciej może trafić na Belgijkę Yaninę Wickmayer (nr 21.), w 1/8 finału na Rosjankę Marię Szarapową (8.), a następnie na Belgijkę Kim Clijsters (2.). "Losowanie mogło być lepsze, ale jak się ma ambicje, to trzeba ogrywać wszystkie rywalki. Na pewno dwie mocne Belgijki na drodze czy Szarapowa, to jest raczej złe losowanie, jednak na razie myślimy o pierwszej rundzie, później spojrzymy dalej. Zresztą w tym roku sytuacja jest tak wyrównana w czołówce, że nikt się nie podejmie wskazania faworytek. Jest dziesięć czy nawet piętnaście nazwisk, które można wymienić, a jeśli ktoś by trafił, to czapki z głów" - uważa Radwański. "Nie ma tu choćby sióstr Williams, które są klasą samą w sobie. Mają kłopoty ze zdrowiem, ale i są już starsze, no i zbliżają się do tzw. wieku macierzyńskiego, w którym rodzi się dzieci, a nie gra w tenisa. Mamy swoistą wymianę pokoleń, bo w czołówce rankingu jest większość młodych zawodniczek z pokolenia moich córek. Wielką stratą jest też brak Justine Henin czy Jeleny Dementiewej, które zakończyły kariery. Szkoda, to nie jest dobre" - dodał.