- Na ile poważny okazuje się uraz, który początkowo miał wyłączyć pana z gry na tylko jeden mecz? - Dziesięciodniowa przerwa wydłużyła się do miesiąca. Oznacza to, że już na pewno nie zagram w tym sezonie. Pierwsze prognozy mówiły o problemach z przywodzicielem. Początkowo oznaczało to, że kuracja będzie trwała około tygodnia. Drugie badanie zweryfikowało pierwszą diagnozę. - W czasie, gdy nabawił się pan urazu, rozpoczęły się rozmowy na temat przedłużenia umowy. Czy taka sytuacja rzutuje na pertraktacje? - To pytanie należy skierować do osób, z którymi prowadzę rozmowy. Mam nadzieję, że ten mały uraz nie będzie miał żadnego wpływu. Naturalną rzeczą jest dla mnie, że przedłużając umowę liczę na taki sam kontrakt, jaki dotychczas mnie obowiązywał. Na obecną chwilę przekazałem klubowi swoje wymagania. Mam nadzieję, że przedłużę kontrakt. - Na jaki termin przekłada pan obietnice sprzed 5 lat o powrocie do Pogoni? - Podtrzymuję obietnicę! Karierę chciałbym zakończyć w Szczecinie. Byłoby to piękne zwieńczenie mojej przygody z piłką, która zaczęła się w morskim klubie. Chciałbym jeszcze kilka lat pograć na pierwszoligowym poziomie. Co prawda mam 34 lata, ale wcale nie czuję się wypalony - zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Na dobrym pierwszoligowym poziomie mogę jeszcze pograć trzy, może cztery lata. Temat powrotu do Szczecina nie zależy jednak tylko ode mnie. Zdecydują włodarze Pogoni. - Wróćmy zatem do ekstraklasy. Ten sezon to koniec supremacji pana drużyny. - Niestety, jesteśmy słabsi, niż rok temu. Klub opuściły filary drużyny. Mam na myśli oczywiście Żurawskiego i Frankowskiego. Kiedy z Wisły odchodzili świetni zawodnicy, obecny lider bardzo się wzmocnił. Legia w ten sposób zrównała się z nami umiejętnościami. - Czy Dan Petrescu jest najlepszy z trójki trenerów, która trenowała was przez ostatnią rundę? - Uważam, że jest bardzo dobrym trenerem. Najlepszym, który prowadzi nasz zespół w tych rozgrywkach! - Czy bardzo krótka, ale niezwykle intensywna runda, może źle wpłynąć na zawodników polskiej ligi jadących na mundial? - Trudno jednoznacznie stwierdzić, ale wydaje mi się, że tak. Pole do popisu będzie miał Paweł Janas, który specjalnymi treningami będzie musiał przywrócić naszym ligowcom świeżość. Mam nadzieję, że w Niemczech nikt nie popełni błędu sprzed 4 lat. Wtedy wszyscy zawodnicy ćwiczyli równo, na pełnych obrotach. Jakie były tego efekty, każdy widział. - Byłego reprezentanta Polski musimy o to zapytać: kto powinien stanąć w naszej bramce? - Myślę, że Jurek Dudek. Jest najlepszy. Choć nie gra w swoim klubie, to w reprezentacji prezentuje najwyższy poziom. Boruc to także dobry golkiper, ale ostatnio popełnia błędy. Na mistrzostwach wielką rolę pełni także doświadczenie, które Jurek nabył na poprzednim mundialu. Gdybym był trenerem, na pewno postawiłbym na Jurka. - A kto zasługuje na pozycję trzeciego bramkarza? - Pojawiają się głosy, że Fabiański powinien jechać jako trzeci. Myślę, że dla niego to jeszcze za wcześnie. Legia gra bardzo dobrze w obronie, jej bramkarz także spisuje się nieźle, jednak zdarzają się mu mecze, w których piłka wpada do siatki po jego błędach. Uważam, że czas Fabiańskiego z pewnością nadejdzie. Kowalewski bardzo dobrze spisuje się w Rosji i według mnie to on powinien pojechać jako ten trzeci. - Czy czasami w pana myślach nie pojawiają się porównania z konkurentami? - Nie lubię się z nikim porównywać. Czasami tylko zaskoczeniem są dla mnie powołania dla zawodników, którzy w swoich klubach siedzą na ławce rezerwowych. Gram swoje, a ocenę dyspozycji zostawiam dziennikarzom. Cieszy mnie, kiedy widzę, że moja gra jest doceniana. Czy istnieje dla mnie temat kadry? Chyba już nie. Selekcjoner preferuje politykę, w której dla Majdana nie ma miejsca. Musiałby chyba zmienić się selekcjoner. Wtedy, kto wie... - Zatem na powrót do kadry nie daje pan sobie wielkich szans? - Raczej nie. Zagrałem 7 meczów z orłem na piersi, w tym jeden na mistrzostwach świata. Z tego też się cieszę. - Po ostatnim meczu z Litwą nie możemy być raczej optymistami. Jak pan ocenia nasze szanse, obecna reprezentacja jest lepsza od tej sprzed 4 lat? - Nie możemy oceniać formy reprezentantów tylko przez pryzmat sparingów. Pamiętam towarzyski mecz z Grecją przed mistrzostwami Europy - wygraliśmy 1-0. Nie mogłem potem zrozumieć, jak zespół, który z nami spisywał się bardzo słabo, radził sobie w turnieju tak wyśmienicie. Piłka to fajna i nieobliczalna gra. Rozmawiał: Tomasz Parzybut, Tylko Piłka.