Stawką spotkania była piąta lokata w turnieju. "Biało-Czerwoni" w głównej fazie zawodów przegrali z Azjatami 0-3, ale w sobotnim meczu na kwadrans przed zakończeniem wygrywali 1-0. W ostatniej kwarcie Japończycy wręcz zdemolowali polski zespół, strzelając aż sześć goli. - Trudno mi wytłumaczyć, co się stało. Przez trzy kwarty to my prowadzimy grę, jesteśmy lepi pod każdym względem, a rywale nie stwarzają żadnej sytuacji. Otwieramy druga połowę bramką po "akcji turnieju" w naszym wykonaniu. Tymczasem na początku czwartej kwarty rywale wyrównują po naszym kardynalnym błędzie na własnej połowie. Chwilę później po naszej kontrze, rywale przejęli piłkę i strzelają drugiego gola. W tym momencie fizycznie "padliśmy", nie miałem nawet kogo wpuścić z ławki. Można powiedzieć, że graliśmy jak nigdy, przegraliśmy jak zawsze - skomentował spotkanie szkoleniowiec reprezentacji. Polscy hokeiści w Malezji przegrali wszystkie mecze - z gospodarzami 1-5, Kanadą 0-4, Koreą Południową 2-3, Indiami 0-10 i dwukrotnie z Japonią (0-3 i 1-6). Śnieżek przyznał jednak, że sam udział w takiej imprezie był niezwykle wartościowy. Był to ważny etap przygotowań do turnieju Hockey Series (6-16 czerwca w Indiach), który jest jednocześnie kwalifikacją do igrzysk olimpijskich w Tokio. Oprócz reprezentacji gospodarzy, rywalem biało-czerwonych będzie także Japonia. - Zagraliśmy sześć spotkań w osiem dni, pierwsze mecze rozgrywaliśmy jeszcze w procesie aklimatyzacji. Dwa nasze ostatnie pojedynki odbywały się w temperaturze ponad 40 stopni i przy ogromnej wilgotności powietrza. Fizycznie nie byliśmy jeszcze gotowi. Ten turniej dał nam ogromną bezcenną wiedzę na temat przeciwników. Mamy nagrane wszystkie mecze Japończyków i Hindusów, które już w domu będziemy analizować. Nie patrzę na nasze wyniki, oczywiście, mogłyby być lepsze. Przerobiliśmy jednak kilka systemów gry, z meczu na meczu wyglądało to coraz lepiej - podkreślił szkoleniowiec. Śnieżek był pod wrażeniem organizacji turnieju i wyjątkowej gościnności Malezyjczyków. - To jeden z najlepszych i najbardziej prestiżowych turniejów na świecie. Tu organizacja jest na najwyższym poziomie. Czuliśmy się jak gwiazdy, na każdym kroku zawodnicy byli rozpoznawani, kibice robili sobie z nami zdjęcia, prosili o autografy. Była też okazja do rozmów z trenerami innych reprezentacji. Udział w takiej imprezie to dla nas jedyna droga, żeby się rozwijać i utrzymywać te kontakty ze światową czołówką - podsumował Śnieżek. Polska - Japonia 1-6 (0-0) Bramki: dla Polski - Mikołaj Gumny (31); dla Japonii - Kentaro Fukuda - dwie (46, 54), Ryosei Kato (49), Hirotaka Wakuri - dwie (51-krótki róg, 57), Suguru Hoshi (57). Marcin Pawlicki