Na tym było-nie było finałowym spotkaniu Pucharu Polski zjawiło się w Zabrzu mniej publiczności niż na przeciętnym meczu ligowym. O dziwo zawody obserwował też prezes Górnika, Stanisław Płoskoń, który po ostatnich porażkach zabrzan w lidze zarzekał się, że w tym sezonie jego noga na stadionie przy ul. Roosevelta już nie postanie. Zjawił się jednak na stadionie i o dziwo ze spokojem oglądał mecz. Tym razem przegrana drużyny nie zrobiła na nim większego wrażenia, może dlatego że i tak chce sprzedać akcje Górnika SSA. Na jakim etapie są negocjacje z potencjalnymi kontrahentami nie wiadomo, gdyż Płoskoń postanowił z dziennikarzami nie rozmawiać. Górnik przegrał kolejny mecz, choć tym razem zagrał dużo lepiej niż w poprzednich meczach w Zabrzu. Kilka zmian w składzie i ustawieniu drużyny (m. in. Michał Probierz został przesunięty na środek pomocy) poprawiło grę zespołu, ale jeszcze nie znalazło odzwierciedlenia w wyniku. Zabrzanie wprawdzie już w 3 minucie wepchnęli piłkę do siatki warszawian, ale sędzia zauważył, iż Adam Kompała był na spalonym i bramki nie uznał. Całkiem na serio gola zdobyli za to tuż przed końcem I połowy poloniści - Maciej Bykowski uciekł po prawej stronie Robertowi Kolasie i dośrodkował piłkę wzdłuż linii bramkowej, a że Jacek Wiśniewski nie zdążył przeciąć jej lotu Arkadiusz Bąk bez problemu z 4 metrów skierował ją do siatki. W przerwie trener Waldemar Fornalik zdecydował się na dwie zmiany, które wkrótce przyniosły doraźny skutek. Ruchliwy Shingayi Kaondera próbując przedrzeć się przez obronę Polonii upadł w starciu z Marcinem Kusiem i sędzia podyktował rzut karny. Jako że nie wykonywał go ubiegłoroczny król strzelców Adam Kompała, lecz Michał Probierz - zabrzanie wyrównali. Ale nosa do zmian miał także Albin Mikulski. Kilkadziesiąt sekund po wejściu na boisko Emanuel Ekwueme świetnie dośrodkował z prawej strony do Mariusza Pawlaka, który zdobył zwycięskiego gola dla gości. Powiedzieli po meczu: Trener Górnika, Waldemar Fornalik: - Oczywiście nie jestem zadowolony z wyniku, zresztą z gry też. Martwi mnie nerwowość z jaką gra mój zespół, liczyłem, że akurat w tym spotkaniu drużyna się przełamie. Szanse w rewanżu są niewielkie, ale ciągle są. Trener Polonii, Albin Mikulski: - 2-1 o niczym nie przesadza, ale to dobra zaliczka. Wygraliśmy, bo drużyna zrealizowała założenia taktyczne: mieliśmy się nie odkrywać, ale zagęszczać środek pola i kontratakować. GÓRNIK ZABRZE - POLONIA WARSZAWA 1-2 (0-1) Bramki: Probierz (53-karny) - Bąk (43), Pawlak (67). Żółte kartki: Kaondera (75) oraz Bąk (74) i Bykowski (86). Sędziował Zbigniew Marczyk z Piły. Widzów 2216. GÓRNIK: Bledzewski - Wiśniewski, Lekki, Kolasa - Radler (46 Bonk), Kocyba, Probierz, Kompała (79 Orzeszek), Prasnal - Prochorenkovs, S. Wróbel (46 Kaondera). POLONIA: Matuszek - Kuś, Dziewicki, Scherfchen (66 Ekwueme), Ciesielski - Gołaszewski (88 Centkowski), Kaliszan, Wieszczycki, Pawlak - Bąk, Bykowski (82 Kęska). Wojtek Słota, Zabrze