Po końcowym gwizdu spotkania Wisły z Cracovią (1-0) na trybunach na stadionie im. Henryka Reymana zapanowała euforia. Piłkarze założyli okolicznościowe koszulki, trener Robert Maaskant zapalił mistrzowskie cygaro, a kibice skandowali - "mistrz, mistrz, nasz TS". To jeszcze nie była ta oficjalna feta, z rozdawaniem medali i pucharów, ale radość była ogromna, zwłaszcza, że wiślacy potwierdzili także swoją dominację nad lokalnym rywalem. Na konferencję prasową po spotkaniu Maaskant przyszedł w znakomitym nastroju. zapytany, jak smakuje tytuł, odparł że jak szampan, bo właśnie miał "szampański prysznic" w szatni. O samym meczu nie chciał mówić zbyt wiele. -Nie był dobry. Możliwe, że zagraliśmy najgorszy mecz w sezonie - ocenił. - Jesteśmy jednak mistrzem wcześniej, niż się tego spodziewaliśmy. Mieliśmy trudny sezon, dlatego nie spodziewałem się, że tak wcześnie wywalczymy tytuł. Pytany o kluczowy moment sezonu wrócił do jesiennego spotkania z Lechią. Wisła, po serii kilku słabszych spotkań, przegrywała 0-1, a kibice zaczęli ironicznie skandować - "nigdy nie spadnie, Wisełka nigdy nie spadnie". Ostatecznie krakowianie wygrali ten mecz 5-2 i zaczęli grać lepiej. - W zimie zmieniliśmy kilku piłkarzy i od tamtego momentu graliśmy jak mistrzowie. W tym roku w Ekstraklasie było bardzo trudno. Była wielka walka. Jestem bardzo szczęśliwy, to moje pierwsze mistrzostwo! - dodał Holender, który dziękował za pomoc i wsparcie właścicielowi klubu Bogdanowi Cupiałowi, prezesowi Bogdanowi Basałajowi oraz sztabowi współpracowników. Nie zapomniał też Cleberze, który w takcie sezonu doznał ciężkiej kontuzji i musiał zakończyć karierę oraz Mariuszowi Pawełkowi i braciom Brożkom. - Bardzo dobrze smakuje mi to mistrzostwo. Przyznaję, że wywalczenie mistrzostwa to niesamowite uczucie. To mój pierwszy tytuł. Kiedy tutaj przyjechałem nie było wiary w tytuł. Mówiłem jednak, że jest to drużyna, która tylko polepszała swoje umiejętności - przyznał Holender, który już wbiegał myślami w przyszłość. - Patrzymy teraz na nowe cele, na Ligę Mistrzów i na mistrzostwo w następnym sezonie - stwierdził trener. Trener Cracovii - Jurij Szatałow był bardzo lakoniczny. - Mój zespół zaczął bardzo bojaźliwie. Wisła zagrażała nam w skuteczny sposób, a także groźna była po stałych fragmentach gry - ocenił. - Nadal zostaje w nas syndrom meczu wyjazdowego. Nie potrafimy zagrać ofensywnie. Wisła zagrała bardzo dobrze, zawęziła środek - ocenił. - W drugiej połowie więcej czasu byliśmy przy piłce, ale sytuacje, gdzie mogliśmy zdobyć bramkę, mogliśmy policzyć na palcach. Mecz nie był udany dla nas - podsumował Szatałow. Zapytany, czy Wisła zasłużenie sięgnęła po mistrzowski tytuł odparł: - Jeśli zdobyła najwięcej punktów - to na pewno. Grzegorz Wojtowicz, Kraków Ekstraklasa: Wyniki, tabele i strzelcy ligi polskiej - Kliknij! Wisła Kraków - Cracovia: Tutaj prowadziliśmy relację LIVE z Derbów - Zobacz!