Walka o tytuł w Prudential Center już dzisiaj w nocy. Tomasz Adamek przybrał osiem funtów, a Bobby Gunn stracił wagę. - Ze strachu? - zastanawia się Andrzej Gmitruk. - To przyjemność pracować z takimi ludźmi jak wy. Zawsze trochę tracę na wadze - mówił ściskając rękę Polaka, ale jego trener nie miał zbyt tęgiej miny. - Bobby'ego zjadają nerwy bo waży w dresie mniej, niż tylko w majtkach dzień wcześniej - powiedział trener Polaka, Andrzej Gmitruk. Gunn ważył w sobotę tylko 194 funty (w piątek miał dwa więcej), natomiast "Góral" mógłby już walczyć w wadze ciężkiej. - Wieczorem były dobre rybki, zaprosiłem do mnie Piotrka Wilczewskiego i Mateusza Masternaka na wspólną kolację. Pogadaliśmy w rodzinnej atmosferze, chłopaki się rozluźnili i oto chodziło. Mają ciężkie walki, szczególnie Piotrek, ale myślę, że ze Stevensem sobie poradzi. Amerykanin ma słabą pracę nóg, Andrzej coś na niego wymyśli choć wiemy, że to bardzo trudny przeciwnik. Będę mu bardzo kibicował. Żona Dorota bardzo dobrze gotuje, więc są skutki - śmiał się Adamek. - Zresztą jestem już po śniadaniu. Mam prawie 207 funtów czyli swoją normalną wagę. Trzynaście funtów więcej niż Gunn. Te trzynaście funtów więcej to sporo, siła jest - mówił pewny siebie Adamek. - Wczoraj oglądałem jeszcze walki na ESPN. Stacja pokazała moją rozgrzewkową walkę z Gomezem w Chicago. Walczył też Matt Godfrey, który jest chyba 10. w klasyfikacji "Ringu". Strasznie się męczył, wygrał na punkty, ale muszę szybko uciekać z tej kategorii wagowej. Tutaj się nic nie dzieje. Ludzie gwizdali na Godfrey'a i wcale się im nie dziwię. To była straszna nuda. Po walce z Gunnem, Adamek z Zyggim Rozalskim i sporą grupą znajomych lecą od razu na słoneczną Arubę. - Zyggi leci już w niedzielę rano, dla mnie nie było już biletów na samolot, więc dolatujemy w poniedziałek - mówi Adamek. - Będzie tydzień odpoczynku po prawie ośmiu tygodniach treningów. Później skoczymy na trzy dni do Polski i powrót do Stanów. A potem znów czekanie na rywala...