Jacek napisze, że to może być "pan minister", a Paweł odpowie, że "nie ma wykształcenia, że fałszywy, że to i tamto". Brawo koledzy! Mnie to nawet nie drażni, tylko bawi. Z wykształceniem jest dobrze, z innymi cechami charakteru jeszcze lepiej. Wy nie jesteście w stanie popsuć mi humoru. Czyli do następnej "pseudomedialnie wymyślonej nominacji". Wróćmy do naszych piłkarskich problemów i sobotnich cierpień, jakie nas czekają w Pradze. Coś mi się zdaje, że nasi reprezentanci nie bardzo zdają sobie sprawę, z kim grają, gdzie grają, o jaką stawkę i z jakimi to może się zderzyć konsekwencjami. Nie zapominajmy, że: - Czesi przegrali z nami w Chorzowie i będą mieli wielką chęć się zrewanżować. - Mają realne, zupełnie inne niż my szanse na zajęcie drugiego miejsca w grupie, które to miejsce daje baraże. - Mają piłkarzy grających poważną piłkę w poważnych klubach i gdy im wszystko wyjdzie, to potrafią wygrać z najlepszymi (co kilka razy udowodnili) Gdybyśmy wzięli sobotnie składy i porównali naszego piłkarza z ich zawodnikiem (od bramkarza do napastnika), to boję się, że rezultat byłby 11:0, a w najlepszym razie 10:1. Dlaczego więc myślimy, czy wierzymy, że damy sobie radę? Ja choć jako piłkarz nikogo się nie bałem, to tym razem portki mi się trzęsą. Boję się o ten mecz. Boję się o Stefana, o piłkarzy, o to, że ryzykujemy ciężkie 90 minut. Słynne powiedzenia, że w sporcie wszystko jest możliwe, że damy z siebie wszystko, że będziemy walczyć do końca, mnie nie przekonują. Jedziemy na stracenie... Racjonalnie muszą nas przetrzepać, ale... przypomnę chłopakom jeden mecz... Wiele lat temu Widzew - Juventus. Podobnie jak dzisiaj, wszystko przemawiało za Juventusem. Wszyscy pomagali Juventusowi (przede wszystkim sędzia Tokaj w Turynie). I co? Wiecie kto wygrał? Niech to będzie dla Was natchnieniem. Wiem, że może nie wystarczyć, ale w coś trzeba wierzyć. Powodzenia! <a href="http://boniekzibi.blog.interia.pl/?id=1785092">DYSKUTUJ ZE ZBIGNIEWEM BOŃKIEM NA JEGO BLOGU</a>