Koszykarze Prokomu Trefla po raz pierwszy w rywalizacji play off wyszli zwycięską ręką z meczu, w którym przegrywali przez ponad trzy kwarty i w ostatniej musieli odrabiać kilkupunktową stratę do rywali. Jak powiedział trener PGE Saso Filipovski jego zespół grał dobrze przez 39 minut, a w ostatniej minucie zabrakło mu szczęścia i mądrości. W pierwszej połowie gospodarze mieli kłopoty z zatrzymaniem liderów Turowa - Davida Logana i Thomasa Kelatiego, mimo że do ich pilnowania trener Tomas Pacesas wysyłał na zmiany kilku zawodników. Po 10 minutach PGE prowadził 22:16, w czym największa zasługa właśnie Kelatiego. Amerykanin nie mylił się w rzutach z dystansu i w pierwszej kwarcie trafił trzykrotnie zza linii 6,25 m. Spotkanie od pierwszej do ostatniej minuty było nerwowe, a na parkiecie co chwilę iskrzyło między koszykarzami obydwu drużyn. W 13 minucie doszło do niesportowego zachowania Milana Gurovicia, który najpierw wdał się w przepychankę z Kelatim, a następnie dwukrotnie rzucił się na Amerykanina z pięściami. Po starciu Gurovica z Kelatim na parkiet wbiegli niemal wszyscy zawodnicy obydwu drużyn i trenerzy. Sędziowie po kilkuminutowej naradzie orzekli dyskwalifikację Gurovica, faul techniczny na Kelatiego i takie same kary dla trenerów obydwu zespołów. Wyrzucenie Gurovicia wpłynęło mobilizująco na zawodników Prokomu, którzy nie poddali się i, mimo iż przegrywali na początku trzeciej kwarty różnicą 15 pkt (33:48), walczyli do końca. Koszykarze ze Zgorzelca, choć prowadzili przez całą trzecią i początek czwartej kwarty, z minuty na minutę grali z większą nonszalancją. Marko Scekić nie wykorzystywał wolnych, Dragisa Drobnjak gubił piłkę pod koszem, a proste błędy popełniali Andres Rodriguez i Kelati. Pod koniec trzeciej kwarty Prokom przegrywał, dzięki skutecznej grze Dylewicza i Slaniny, różnicą 4 pkt (49:53), ale po 30 minutach przewaga zgorzelczan minimalnie wzrosła (60:52). Ostatnie minuty meczu były niezwykle nerwowe i emocjonujące. W 37 minucie, po rzucie Serapinasa, Turów prowadził tylko 66:64. W następnej akcji piąty faul popełnił lider PGE Kelati, a do drugiego remisu w meczu (66:66) doprowadził Slanina. Na trzy i pół sekundy przed końcem był kolejny remis 70:70 po rzucie Logana. W ostatniej akcji meczu, po czasie wziętym przez trenera Prokomu, piłka nie trafiła do odciętego od podania superstrzelca Slaniny, ale do jego rodaka Serapinasa, który nie pomylił się przy rzucie wykonywanym z rogu boiska i na niespełna sekundę do konca Prokom wygrywał 73:70. W tym momencie kibice wpadli na parkiet i tylko interwencja arbitrów zmusiła ich do powrócenia na trybuny. Rzut rozpaczy zgorzelczan był już niecelny. Zdyskwalifikowany Milan Gurović nie wystąpi prawdopodobnie w meczu numer pięć, bo zgodnie z przepisami zawodnik, który naruszył nietykalność osobistą drugiego koszykarza powinien być odsunięty od kolejnego meczu. O tym czy tak się stanie zadecydują w poniedziałek władze Polskiej Ligi Koszykówki. Prokom Trefl Sopot - PGE Turów Zgorzelec 73:70 (16:22, 15:21, 21:17, 21:10) Prokom Trefl Sopot: Filip Dylewicz 18, Donatas Slanina 18, Simonas Serapinas 10, Pape Sow 8, Mustafa Shakur 5, Milan Gurović 5, Tomas Masiulis 3, Igor Milicić 2, Krzysztof Roszyk 2, Jovo Stanojević 2. PGE Turów Zgorzelec: David Logan 21, Thomas Kelati 16, Andres Rodriguez 7, Slobodan Ljubotina 7, Robert Witka 6, Dragisa Drobnjak 5, Iwo Kitzinger 5, Marko Scekic 3, Vjeko Petrović 0, Harding Nana 0. Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw) 2-2. Piąty mecz odbędzie się w środę w Zgorzelcu.