- Nie ukrywam zaskoczenia decyzją ministerstwa i przyznam, że nawet nie znam szczegółów ani argumentów, jakimi się kierowano. Nikt z nami tego nie dyskutował. Nigdy nie byliśmy rozpieszczani przez państwo, jeśli chodzi wysokość dotacji. Można powiedzieć, że nawet przed najważniejszymi imprezami "szczypaliśmy" się z wydatkami - powiedział Grzelak. Jego zdaniem pozycja polskiego hokeja na trawie na świecie została zmarginalizowana przez Ministerstwo Sportu. Przypomniał, że w ostatnich dniach młodzieżowe reprezentacje kobiet i mężczyzn wywalczyły odpowiednio mistrzostwo i wicemistrzostwo halowych mistrzostw Europy U21. - Jeżeli spojrzymy na światowe rankingi, to tylko siatkówka stoi wyżej od hokeja na trawie. Mężczyźni sklasyfikowani są na 19. miejscu, a w tym roku zagrają w mistrzostwach Europy, a więc w gronie ośmiu najlepszych reprezentacji Starego Kontynentu. Myślę, że wartość polskiego hokeja pokażemy na boisku - zaznaczył. Grzelak nie ukrywa, że ministerialna dotacja stanowi ok. 90 procent całego budżetu federacji. W ostatnich latach wynosiła ona od trzech do pięciu milionów złotych. Jej ograniczenie może oznaczać kłopoty dla związku, a poszukiwania sponsora strategicznego od wielu lat nie przynoszą efektów. - W tej chwili nie wiemy, na czym stoimy. W grudniu ubiegłego roku przesłaliśmy projekt budżetu na 2013 rok, ale nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi, ani żadnych pieniędzy. Tymczasem rok się już rozpoczął, a dwie ważne imprezy są już za nami - podsumował Grzelak.