Co ciekawe, Irving chciał grać z numerem "1" lub "11", ale ostatecznie nie udało mu się wziąć liczb, które teraz są w Cavaliers zajęte. Pierwsza należy bowiem do Daniela Gibsona, a drugą nosił przez kilkanaście lat Litwin Zydrunas Ilgauskas. Być może, Irving został właśnie poproszony o odstąpienie, gdyż będzie to, ze względu na szacunek do dokonań Litwina, liczba zastrzeżona. Thompson z kolei kontynuuje noszenie "szczęśliwej trzynastki" od czasów gry w Texas College. Irving był prawdziwą gwiazdą tego spotkania. "Obecnie koncentruję się na szansy jaką jest zostanie członkiem organizacji Cavs i chcę pomóc najlepiej jak mogę. W nowym sezonie będę skoncentrowany na byciu liderem zespołu, razem z innymi. To młoda drużyna, cieszę się, że mogę być jej częścią" - mówił na konferencji Irving. Thompson, numer 4 tegorocznego draftu, nie krył pozytywnego zaskoczenia, że został wybrany z tak wysokim numerem i także zapowiada walkę o każdą piłkę: "Byłem tutaj na testach dwa razy. Ja, właściciele, trenerzy, zawodnicy to środowisko, które do siebie pasuje - chcę wygrywać. Cieszę się bardzo, że zostałem wybrany przez Cleveland Cavaliers, jestem szczęśliwcem" - powiedział. Warto dodać, że w popularnych Cavs, gra już jego kolega z liceum, Samardo Samuels. Na prezentacji był obecny także coach drużyny z Cleveland, Byron Scott. Trener nie ukrywał ekscytacji najwyżej rozstawionym graczem draftu i możliwością współpracy z nim. "Nie nakładamy na Kyrie'a oczekiwań, że musi z miejsca być starterem i grać po czterdzieści minut. Oczekujemy natomiast ciężkiej pracy oraz stawania się lepszym każdego kolejnego dnia w czym może mu pomóc nauka od Barona (Davisa) bo w mojej koncepcji będą też występowali razem jakiś czas" - powiedział. Scott oznajmił też, że Cavaliers od dawna celowali w wybór Thompsona oraz, że taka selekcja była przemyślana i nieprzypadkowa. Michał Fedusio