"Naprawdę was kocham (...) za to, że muszę się tłumaczyć z tego, że nie jadę na mecz. Do tej pory, przez 17 lat mojego funkcjonowania w życiu publicznym, musiałem się wielokrotnie tłumaczyć, że jadę na mecz, że gram w piłkę. Po raz pierwszy w życiu mam satysfakcję tłumaczyć się z tego, że nie pojadę na mecz" - powiedział premier na piątkowej konferencji prasowej, zwracając się do dziennikarzy. Jak dodał, media pisały o tym, że politycy - szczególnie ci, którzy oglądają mecz na żywo raz na dwa lata - przynoszą pecha. "Nikomu w Polsce nie muszę udowadniać, że dobrze życzę polskiej reprezentacji w piłce nożnej, że trochę na piłce się znam, że będę trzymał za piłkarzy kciuki (...) Z tego co wiem nie ma nakazu ustawowego, żeby jechać na mecze" - powiedział premier. Pytany, czy dostał zaproszenie na mecz od kanclerz Niemiec Angeli Merkel, Tusk powiedział: "Niedoinformowanych chcę poinformować, że mistrzostwa Europy odbywają się w Austrii i Szwajcarii, a nie w Niemczech. Pani Merkel nie jest dystrybutorem biletów mistrzostw Europy". "Mieszanie wielkiej polityki do tego, kto pojedzie na mecz i kto komu bilety funduje, wydaje mi się, delikatnie mówiąc, pewną nadgorliwością" - dodał Tusk. Szef rządu przyznał, że kanclerz Austrii wystosował do niego zaproszenie na mecz Polska-Austria, ale - jak zaznaczył - wie, że Polska będzie dobrze reprezentowana na trybunach. Mecz Polska- Austria obejrzy "na żywo" prezydent Lech Kaczyński. Tusk zapowiedział jednocześnie, że - jeśli Polska dotrze do finału Euro 2008 - to obejrzy taki mecz "na żywo". Premier poinformował, że w poniedziałek zje śniadanie z naszymi reprezentantami i trenerem Leo Beenhakkerem. "Nawet pozwolę sobie na kilka rad - jako doświadczony piłkarz - co bym zrobił na miejscu Wawrzyniaka, Kokoszki, Zahorskiego czy Żurawskiego" - zapowiedział Tusk.