- Otrzymaliśmy informację od patrolu, że autostradą mknie luksusowy mercedes "sześćsetka" i to z szybkością ponad 160 km na godzine - wyjaśnił gazecie sierżant Krzysztof Cap. - Zachodziło podejrzenie, że samochód - rzadkość na polskich - drogach został po prostu skradziony. Okazało się, że w samochodzie na tylnym siedzeniu siedział Andrzej Gołota. Bokser przywitał się z policjantami i stwierdził, że jedzie do Warszawy uzgodnić szczegóły walki z "jakimś czołowym polskim pięściarzem". Opowiadał policjantom, że trenuje i jest w dobrej formie. Czyżby wielki przegrany chciał powrócić na ring?