Szwed był w tym sezonie pierwszym liderem cyklu Grand Prix. Po turnieju w czeskiej Pradze znajdował się na czele klasyfikacji generalnej. W drugiej odsłonie, która rozegrana została w Lesznie zanotował wpadkę. Zainkasował zaledwie dwa punkty i nie był w stanie nawiązać walki z przeciwnikami. - Wieczór w Lesznie dla mnie był koszmarny. Trudno mi określić, dlaczego wszystko szło tak źle. W żużlu jeśli coś działa poprawnie, to nie jest problemem zdobywanie wielu punktów, ale gdy wszystko się psuje, ciężko trzeba pracować nawet na to jedno oczko - uważa Fredrik Lindgren. Jeździec o zawodach w Lesznie chce jak najszybciej zapomnieć. Z nieudanego występu musi wyciągnąć wnioski i nie powtarzać błędów w kolejnych rundach Grand Prix. Najbliższa czeka światową czołówkę 30 maja w Szwecji. Lindgren w swojej ojczyźnie ma zamiar wrócić do gry o najwyższe cele. Stadion w Goeteborgu znakomicie się do tego nadaje, bo właśnie na nim żużlowiec w zeszłym roku zajął II pozycję. W całych zawodach przegrał tylko jeden wyścig - wielki finał wieczoru. We wszystkich pozostałych gonitwach był niepokonany. Czy tak będzie i tym razem?