Co prawda polski debel przegrał pierwszego seta 3:6, ale w pierwszym gemie drugiego rywalki skreczowały. Byczkową bolała głowa. Do szatni zeszła odprowadzona przez panią sędzię. - Na pewno poczułyśmy ulgę, ale nie miałyśmy wpływu na kontuzję przeciwniczek - powiedziała Zaniewska. - Takie zwycięstwo nie daje satysfakcji. Oczywiście cieszy nas, że jesteśmy w finale, ale nie sposób, jak się tam dostałyśmy - dodała Brózda. W pierwszym secie Rosjanki dwa razy przełamały podanie Polek. W trzecim gemie (mimo że nasz debel prowadził już 40:0) i w kończącym partię dziewiątym, a same pewnie wygrywały własne. - Nasze przeciwniczki dobrze serwowały, trudno było je przełamać i ciężko było cokolwiek zrobić - stwierdziła Brózda. - Miałyśmy jednak zamiar walczyć i cały czas była nadzieja, że wygramy - dodała Zaniewska. W drugim półfinale, który zostanie rozegrany w sobotę, spotkają się Urszula Radwańska i Angeilique Kerber (Polska, Niemcy) z Weroniką Kapszaj i Anną Łapuszczenkową (Ukraina, Rosja). - Fajnie byłoby, gdyby trzy Polki, a nawet trzy i pół Polki (Kerber chce przecież grać dla naszych barw - przyp. red.) były w finale, ale nie ma to dla nas większego znaczenia - mówiła Zaniewska. - Zamierzamy bowiem wyjść na kort i wygrać - zakończyła Brózda. Półfinał gry podwójnej: Olga Brózda, Sandra Zaniewska (Polska) - Alisa Klejbanowa, Jekaterina Byczkowa (Rosja) 3:6, krecz Rosjanek