"Biało-czerwoni" dotrzymywali kroku faworyzowanym gościom w I połowie i bardzo szybko odpowiedzieli na gola Denisa Owsjannikowa. Zaledwie 35 sekund później euforię na wypełnionych po brzegi trybunach wywołał Michał Słonina. Radość była tym większa, że Słonina na codzień występuje w krakowskiej Wiśle/Krakbet. W 33. min Polacy mogli wyjść na prowadzenie, ale Łukasz Żebrowski po podaniu Rafała Franza przegrał pojedynek z bramkarzem gości. - To był przełomowy moment meczu. Później doświadczeni Ukraińcy zyskali przewagę, a wygrali, bo byli skuteczniejsi - powiedział trener Polaków Vlastimil Bartoszek, który w szeregach Orłów wyróżnił doświadczonego krakowianina Krzysztofa Kusię. Trzeba jednak zauważyć, że "Kusiowy", choć radził sobie całkiem dzielnie, zagapił się przy golu na 1-3, gdy nie obstawił przed bramką Petro Szoturmy. Ogólnie Polakom brakowało pomysłu na finalizację akcji, a nawet bardziej schematu jej rozegrania. Gdy na 145 sekund przed końcem meczu trener wycofał bramkarza, nasi nie stworzyli ani jednej sytuacji bramkowej. Rozgrywali piłkę po obwodzie schematycznie, wolno, bez zaskoczenia. Szybko popełnili też błąd, po którym Owsjannikow popisał się strzałem z dystansu do pustej bramki. Mecz rewanżowy zostanie rozegrany w środę w Tychach. W eliminacyjnym turnieju do mistrzostw Europy w Bielsku-Białej (24-27 lutego) Polska zmierzy się z Portugalią, Białorusią oraz z jednym ze zwycięzców wcześniejszego etapu eliminacji. Polska - Ukraina 1-4 (1-1) 0-1 Owsjannikow (14:31), 1-1 Michał Słonina (15:06); 1-2 Sorokin (25:40). 1-3 Szoturma (35:03), 1-4 Owsjannikow (58:01 do pustej bramki). Polska: Słowiński - Mirga, Żebrowski, Słonina, Franz - Milewski, Kusia, Budniak, Krawczyk - Hajnc. Widzów: 300.