Polska - Argentyna: Tutaj prowadziliśmy relację LIVE. Kliknij, by przeczytać zapis! Orły, a zwłaszcza ich boiskowy dowódca - Jakub Błaszczykowski, który walczył za dwóch, pokazały, że wbrew spekulacjom o rychłym zwolnieniu selekcjonera Franciszka Smudy, zamierzają "umierać" za niego na boisku. Mistrz Niemiec z Borussią Dortmund zagrał najlepszy mecz w kadrze od dawna, kto wie czy nie od spotkania z Bułgarią (2-0). Czarował dryblingiem, pomagał w obronie, cały czas był "pod grą". - Musimy zrobić wszystko, aby dostarczyć Polsce pozytywnych informacji o naszej drużynie, bo ostatnio za dużo było tych złych - mobilizował siebie i zespół kapitan "Biało-czerwonych" Jakub Błaszczykowski. I faktycznie, Orły zaczęły agresywnie, wysokim pressingiem, ale animuszu starczyło na 10 minut. Później do głosu zaczęli dochodzić lepsi technicznie Argentyńczycy, choć do Polski przywieźli skład daleki od optymalnego (tylko Pablo Zabaleta i Mario Bolatti pojadą na Copa America). Próbował coś wskórać Robert Lewandowski, który mijał Mateo Musacchio, a ten w 14. min ratował się faulem. Z rzutu wolnego z 18 m przymierzył Adrian Mierzejewski, ale lecącą w środek bramki piłkę złapał Adrian Gabbarini. Argentyńczycy sześć minut później po piłkarsku "rozklepali" naszą obronę. Cristaldo podał w pole karne do Marco Rubena i przed stratą bramki Polaków uratowała tylko efektowna interwencja Wojciecha Szczęsnego. Rezerwowy napastnik Villareal, Ruben, przysparzał naszym najwięcej kłopotów. W 35. min już przelobował Szczęsnego, jednak uratował nas Rafał Murawski, który wybił piłkę z linii bramkowej. Prostopadłe podanie Lewandowskiego otworzyło drogę do bramki Mierzejewskiemu, który wygrał pojedynek z bramkarzem Argentyny i od 26. minuty prowadziliśmy. Wielkie znaczenie przy tej akcji miało znaczenie Federico Fazio, który zamiast zagrodzić drogę do bramki piłkarzowi Polonii Warszawa, niespodziewanie ustąpił mu z niej. Po I połowie Orły mogły prowadzić wyżej, lecz Kamil Grosicki zmarnował dwie znakomite okazje. Najpierw, po efektownej akcji Błaszczykowskiego z Łukaszem Piszczkiem dostał od tego drugiego podanie na głowę, ale główkował za wysoko. Ta sytuacja była jednak niczym w porównaniu do kolejnej "Grosika" - po kontrze z Błaszczykowskim, napastnik Sivassporu znalazł się samiuteńki przed bramkarzem. Ale zamiast strzelać od razu, zaczął się zastanawiać co zrobić, przekładać z lewej na prawą dając w ten sposób czas obrońcom na powrót i wybicie piłki. Po pierwszej w drugiej połowie akcji Argentyńczyków straciliśmy gola. Polacy zagapili się po podaniu w pole karne z lewego skrzydła, Grosicki krył "na radar" Rubena, a ten z półobrotu z 13 metrów strzałem po ziemi w lewy róg wyrównał. Strata gola podcięła naszym skrzydła. Przez długi okres "Biało-czerwoni" nie potrafili przeprowadzić składnej akcji. Zupełnie nie szło "Grosikowi", który przegrywał seryjnie pojedynki. Widząc to, Smuda zastąpił go Pawłem Brożkiem. Gdy wydawało się, że niewiele optymistycznego zobaczymy na stadionie Legii (poza nim samym, otwarto właśnie ostatnią, piękną jak pozostałe zachodnią trybunę), piłkarze Franza zafundowali kibicom koncert życzeń. Siedzący dotąd cicho fani zaczęli śpiewać: "Polska! Gola!", więc niemal natychmiast Błaszczykowski dograł prostopadle w "szesnastkę" do swego przyjaciela z okresu występów w Wiśle Kraków - Brożka, który przelobował bramkarza i mieliśmy 2-1. Za moment "Brozio" chciał się zrewanżować Kubie za tę asystę. Wygrał pojedynek z Ansaldim, wpadł w pole karne, wycofał do "Błaszcza", ten miał już dokładać nogę do piłki, gdy jak spod ziemi wyrósł ... A. Mierzejewski, po którego uderzeniu piłka trafiła w rękę obrońcy, jednak sędzia uznał ją za nabitą i nie podyktował rzutu karnego. Na własnych śmieciach błysnął Jakub Wawrzyniak, który był pewny z tyłu, a w wycieczkach do przodu potrafił mijać po dwóch-trzech rywali. Jeśli legionista będzie sobie radził równie dobrze w następnych meczach kadry, za kontuzjowanym Sebastianem Boenischem niewielu będzie tęskniło. Wawrzyniak pokazał, że całkowicie odzyskał formę i pewność siebie po ciężkich przejściach związanych z zawieszeniem za stosowanie dopingu (jeszcze w Panathinaikosie). W reprezentacji Polski zadebiutował pomocnik Cracovii Mateusz Klich, który w 90. min wszedł za Roberta Lewandowskiego. Polska - Argentyna 2-1 (1-0) Bramki: 1-0 Mierzejewski (27. z podania Lewandowskiego) 1-1 Ruben (47.) 2-1 Brożek (67. z podania Błaszczykowskiego) Polska: Wojciech Szczęsny - Łukasz Piszczek, Grzegorz Wojtkowiak, Tomasz Jodłowiec, Jakub Wawrzyniak - Jakub Błaszczykowski, Rafał Murawski (76. Adam Matuszczyk), Dariusz Dudka, Adrian Mierzejewski (81. Michał Kucharczyk), Kamil Grosicki (57. Paweł Brożek) - Robert Lewandowski (90. Mateusz Klich). Argentyna: Adrian Gabbarini - Paulo Zabaleta (46. Fernando Belluschi), Matteo Musacchio, Federico Fazio (46. Emiliano Insua), Cristian Ansaldi - Nicolas Bertolo (46. Jonathan Bottinelli), Mario Bolatti, Alejandro Cabral (69. Mauro Formica), Paulo Piatti (78. Nicolas Gaitan) - Marco Ruben, Jonathan Cristaldo. Żółte kartki: Polska - Rafał Murawski, Robert Lewandowski, Jakub Wawrzyniak; Argentyna - Fernando Belluschi. Sędziował: Manuel Grafe (Niemcy). Widzów: ok. 10 tys.