Teoretycznie obie drużyny miały o co grać. Praktycznie - ważniejszy cel stał przed Polonią, która toczy dramatyczny bój o uratowanie dla Bytomia ekstraklasy. Lech miał jeszcze nikłe szanse na włączenie się do walki o Ligę Europejską, ale w Poznaniu już się chyba wszyscy pogodzili z tym, że "Kolejorza" w pucharach zabraknie. Bardziej zdesperowani powinni więc być poloniści, ale przez pierwszy kwadrans gracze z Bytomia tylko patrzyli i czekali na to, co zrobi Lech. Goście uzyskali sporą przewagę, ale nic z niej nie wynikało. Być może początkowe problemy Polonii wzięły się z wielu zmian, które w wyjściowym składzie dokonał nowy trener Dariusz Fornalak. Okazje Polonii brały się tylko z błędów, które popełniali lechici - najpierw pomyłki Injaca nie wykorzystał Bażik (nie oddał nawet strzału), a później po faulu spóźnionego Bosackiego na Drozdowiczu Jarecki trafił z rzutu wolnego w mur. Ładną akcję gospodarze przeprowadzili w 20. minucie - zza pola karnego strzelał Łukasz Tymiński, ale źle trafił w piłkę. Długimi fragmentami spotkanie wyglądało tak, jakby obu drużynom już na niczym nie zależało. A przecież przy wyniku z Krakowa (Cracovia prowadziła z Jagiellonią), Polonia była jedną nogą w pierwszej lidze. W 36. minucie była już częściowo także drugą - wszystko za sprawą Jakuba Wilka. Lewoskrzydłowy Lecha najpierw został sfaulowany 20 metrów przed bramką Polonii przez Krzysztofa Króla, później pięknie uderzył z wolnego, a wreszcie dobił strzał z 17 metrów. To uderzenie z wolnego Seweryn Kiełpin, który wrócił do bramki Polonii po dziesięciu tygodniach przerwy, w ładnym stylu obronił, drugiego już nie dał rady. Fatalnie zachowali się jednak jego koledzy z pola, którzy nie potrafili wybić piłki sparowanej przez bramkarza. W 41. minucie mogło być już po sprawie, ale tym razem Wilk posłał piłkę wysoko nad bramką, choć stał bliżej niej niż w poprzedniej sytuacji. Początek drugiej połowy wskazywał, ze być może zmiana w Polonii (wszedł David Kobylik) i słowa trenera Fornalaka w szatni podziałają mobilizująco na piłkarzy z Bytomia. Gospodarze rozegrali przez pięć minut kilka ładnych akcji - takich, jakich brakowało przed przerwą. Popełniali też jednak błędy. Pierwszego z nich nie wykorzystał Rudnevs, który zdołał przelobować Kiełpina, ale także i bramkę. Przy drugim za plecami obrońców znalazł się Hubert Możdżeń - Adrian Chomiuk chwycił go za koszulkę, a po chwili wyleciał z boiska z czerwoną kartką. W tym momencie sytuacja bytomian była już tragiczna. Gospodarzom nie można jednak odmówić ambicji. Gdyby w 76. minucie Marcin Radzewicz zachował nieco więcej precyzji przy próbie lobowania Jasmina Buricia, byłoby 1-1. A tak Semir Stilić, który na 10 minut przed końcem wszedł na boisko za Możdżenia, rozstrzygnął spotkanie na korzyść Lecha. Bośniak najpierw świetnie zagrał na lewo do Henriqueza, Panamczyk odwdzięczył się dokładną wrzutkę, którą Stilić "szczupakiem" zamienił na bramkę. W 88. minucie pomocników poznaniaków mógł zdobyć swojego drugiego gola, ale... nie trafił z dziewięciu metrów do pustej bramki. A tak były jeszcze emocje. W 89. minucie Polonia przeprowadziła akcję, której nie powstydziliby się gracze Barcelony. Po kilku kapitalnych podaniach, gdy obrońcy Lecha nie wiedzieli co się dzieje, Marcin Radzewicz dostał piłkę w miejscu, z którego wykonuje się rzuty karne i skierował ją do pustej bramki. Gdyby bytomianie takie akcje przeprowadzali częściej, nie musieliby się martwić o utrzymanie w ekstraklasie. Jeszcze w trzeciej minucie doliczonego czasu Bartosz Ślusarski zmarnował sytuację sam na sam, a chwilę później sędzia Pskit zakończył mecz. Lecz zachował jeszcze teoretyczną szansę na grę w pucharach, ale w ostatniej kolejce musiałby pokonać Koroną, Jagiellonia musiałaby przegrać z Ruchem, Lechia z Zagłębiem, a Górnik Zabrze zremisować z Widzewem. To wręcz nierealne. Powiedzieli po meczu: Trener Lecha Jose Maria Bakero: - Widziałem, że to będzie bardzo intensywny dla nas mecz, bo przecież Polonia walczy o utrzymanie w ekstraklasie. Staraliśmy się od początku utrzymywać przy piłce, a gospodarze próbowali kontrataków. Udało nam się zdobyć gola i szkoda że wcześniej nie podwyższyliśmy prowadzenia. Na pewno zadanie ułatwiła nam czerwona kartka piłkarza Polonii. Myślę, że wygraliśmy to spotkanie zasłużenie. Trener Polonii Dariusz Fornalak: - Wygrał dziś zespół o większym potencjale i piłkarskich umiejętnościach. W pierwszej połowie Lech grał piłką, a my za nią biegaliśmy. Kilka kontrataków to za mało na takiego rywala. Dopiero kiedy znaleźliśmy się pod ścianą z chłopaków zeszło napięcie i zaczęliśmy grać wyrównany mecz. Niedużo zabrakło, aby przy ryzykownej grze w obronie i szczęściu wywalczyć jeden punkt. Teraz nie pozostaje nam nic innego jak jechać do Warszawy i walczyć o trzy punkty. Polonia Bytom - Lech Poznań 1-2 (0-1) Bramki: 0-1 Jakub Wilk (37.) 0-2 Semir Stilić (81.) 1-2 Marcin Radzewicz (91.) Polonia Bytom: Seweryn Kiełpin - Adrian Chomiuk, Lukas Killar (46. David Kobylik), Mateusz Żytko, Krzysztof Król - Miroslav Barczik, Marek Bażik (59. Blażej Vaszczak), Łukasz Tymiński, Michal Hanek, Dariusz Jarecki (63. Marcin Radzewicz) - Emil Drozdowicz. Lech Poznań: Jasmin Burić - Grzegorz Wojtkowiak, Bartosz Bosacki, Hubert Wołąkiewicz, Luis Henriquez - Jakub Wilk, Dimitrije Injac, Mateusz Możdżeń (80. Semir Stilić), Rafał Murawski, Jakub Wilk (63. Tomasz Mikołajczak) - Artjoms Rudnevs (67. Bartosz Ślusarski). Żółte kartki: Polonia Bytom: Marek Bazik. Lech Poznań: Jasmin Buric, Grzegorz Wojtkowiak, Mateusz Możdżeń. Czerwona kartka: Polonia Bytom: Adrian Chomiuk (54. faul). Sędzia: Paweł Pskit (Łódź). Widzów 2˙500. <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I">Ekstraklasa: Wyniki, tabela i strzelcy ligi polskiej - Kliknij!</a>