W mediach aż huczy od deklaracji. Ostatnio o biało-czerwonej koszulce zamarzył rodak Rogera, Edson; Leo Beenhakkerowi raczej nie odmówiłby też Aleksandar Vuković, a nawet Manuela Arboledę nawiedzają podobne myśli. "To chore . Komuś pomyliła się reprezentacja z klubem. Jak tak dalej pójdzie, to federacje piłkarskie będą kupować cudzoziemców do narodowych drużyn" - w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" ostrzega były selekcjoner Andrzej Strejlau. Jedynie propozycja dla Rogera nie wzbudza oburzenia środowiska piłkarskiego, bo tu mechanizm był odwrotny: to selekcjoner na zasadzie wyjątku zasygnalizował mu, że chętnie sprawdzi go w kadrze, pod warunkiem, że otrzyma polskie obywatelstwo. Roger przystał na taką propozycję, dlatego ma szansę wyjazdu na Euro. "Cudzoziemcy zgłaszają gotowość do gry w naszej kadrze, bo widzą w tym korzyść " - dodaje Strejlau w "Przeglądzie Sportowym" Najczęściej chodzi o to, że w takim układzie mogliby liczyć na uproszczony tryb przyznawania obywatelstwa, co ułatwia funkcjonowanie w krajach UE. Osobną grupę tworzą cudzoziemcy z polskimi korzeniami. Tak jest w przypadku Roberta Acquafreski z Cagliari lub Łukasza Jutkiewicza z Plymouth. Wcześniej z występów w polskiej kadrze zrezygnowali : Ben Sahar (Izrael), Sebastian Boenisch (Niemcy) i Daniel Szetela (Stany Zjednoczone). Moda na reprezentacje Polski dotyczy już nie tylko kibiców biało-czerwonych, ale również obcokrajowców, którzy nagle zatęsknili za polskim paszportem. "Nie podoba mi się ten trend. Sprawa Rogera toczy się już swoim życiem, Leo Beenhakker twierdzi, że bardzo go potrzebuje. Ale źle się stanie, jeżeli w ślad z Rogerem mieliby pójść kolejni piłkarze, którzy z naszą ojczyzną nie mają nic wspólnego" - mówi Strejlau na łamach "Przeglądu Sportowego". Były selekcjoner widzi sens wyłącznie w pozyskiwaniu piłkarzy, którzy mają polskie korzenie. Tak jest w przypadku rewelacyjnego napastnika Cagliari Roberta Acquafreski czy napastnika Łukasza Jutkiewicza z Plymouth. "Najważniejsze, by w naszej kadrze grali ci, którzy naprawdę czują się Polakami. Bo podejrzewam, że niektórym czasami zależy tylko na paszporcie" - podkreśla Strejlau. Więcej w "Przeglądzie Sportowym"