Polak do etapu wystartował w koszulce najlepszego górala. - Z nieoficjalnych informacji, które otrzymałem wynika, że powinienem być liderem obu tych klasyfikacji - mówił na mecie. Niestety, Sapa nie wchodził dwukrotnie na podium w Lublinie. Z powodu strajku kolarzy, którzy zdecydowali się zakończyć jazdę po drugiej rundzie (miało ich być trzy), organizator wspólnie z komisją sędziowską podjął decyzję o anulowaniu wyników na całym etapie. - Polscy kolarze nie mieli nic do powiedzenia w sprawie strajku, bo przy tak licznej stawce zawodników, głos naszych reprezentantów się nie liczy - stwierdził Sapa. - Zawodnicy z Pro Tour chcieli wymusić na sędziach i dyrektorze wyścigu, żeby czas był zatrzymany przy wjeździe na pierwszą rundę, aby nie stracić niczego przy ewentualnych kraksach. Nie zgodzono się na to i kolarze doszli do wniosku, że finisz jest zbyt niebezpieczny, jest zbyt ślisko - dodał. - Moim zdaniem była to przesada. Bywały gorsze finisze i nikt nie strajkował - powiedział Polak. Na pocieszenie zostały mu tylko słowa Czesława Langa, dyrektora generalnego: - Mimo że cały etap został anulowany, to ci kolarze, którzy walczyli na premiach dostaną od nas nagrody, nawet pozaregulaminowe, ponieważ oni na nie zasłużyli. Trudno karać kogoś za to, że się stara. Punktów jednak nie otrzymają. Paweł Pieprzyca, Lublin