"Polska drużyna narodowa ma problem, ponieważ nie ma kto w niej "straszyć". Kiedyś jeśli rywale pilnowali Latę, to regularnie bramki strzelali inni, np. Szarmach. Jeśli obaj byliśmy pieczołowicie pilnowani, wówczas do siatki trafiał Gadocha. A jeśli we trzech nie mogliśmy nic zrobić, wtedy gole uzyskiwali Deyna, również Kasperczak, a ze stałych fragmentów gry Gorgoń" - powiedział Lato, król strzelców mistrzostw świata w 1974 roku. Słynny przed laty napastnik ocenił postawę Polaków w inauguracyjnym spotkaniu Euro-2008 z Niemcami. "Szkoda chłopaków, bowiem nabiegali się, ale z Niemcami jeśli stwarza się trzy sytuacje i nie strzela żadnej bramki, to niestety trzeba założyć, że oni choć jedną zdobędą. Słyszałem opinie, że nasi piłkarze pięknie grali, ale ja wolałbym, aby wygrali nawet po brzydkiej grze. Bo przecież liczy się wynik. Żałuję pierwszej okazji Krzynówka, który dostał prezent od Lehmanna. Niemiecki bramkarz wypuścił piłkę, jednak Jacek niepotrzebnie strzelał na siłę, zamiast spokojnie pocelować" - stwierdził dwukrotny medalista igrzysk olimpijskich (złoto - 1972 i srebro- 1976) oraz dwukrotny medalista MŚ (trzecie miejsca w 1974 i 1982 roku). W czwartek polska reprezentacja zagra w Wiedniu z Austrią. "Jesteśmy w trochę nieciekawej sytuacji, a to spotkanie będzie konfrontacją o życie, o wszystko. Nas zadowala tylko wygrana" - przyznał 58-letni Lato, który znów imponuje sylwetką. "W ostatnich miesiącach wziąłem się za siebie i schudłem 20 kg. Ważę 85 kg, czyli tylko dziesięć więcej niż w karierze zawodniczej" - dodał.