Podopieczni Raula Lozano są jedyną drużyną, oprócz Brazylii, która jest niepokonana w Lidze Światowej. Drugie spotkanie pomiędzy Polską a Bułgarią odbędzie się w sobotę, także w Katowicach (początek 20.00). "Biało-czerwoni", jako gospodarz, mieli zapewniony udział w turnieju finałowym, który odbędzie się w "Spodku" od 11 do 15 lipca, ale po piątkowej wygranej zapewnili sobie pierwsze miejsce w grupie. I po raz trzeci z rzędu w tegorocznej Lidze Światowej Polacy pokonali Bułgarię. Przed tygodniem byli od niej dwa razy lepsi w Warnie. Jak zawsze przy okazji meczów LŚ katowicki "Spodek" w piątek pękał w szwach. Przed halą można było kupić mnóstwo akcesoriów dla kibiców, sporym wzięciem cieszyło się malowanie twarzy na biało-czerwono. 11-tysięczna publiczność nie żałowała gardeł, choć początek meczu w wykonaniu biało-czerwonych nie był imponujący. Bułgarzy prowadzili w pierwszym secie 8:5, a potem nawet 13:7. Trener Lozano dokonywał zmian, jego drużyna odrobiła straty (13:14), ale do remisu nie udało się doprowadzić. Niespodziewane emocje były w końcówce. Goście prowadzili już 24:19 i... popełnili kilka prostych błędów. W efekcie Polacy zdobyli trzy punkty. Tyle, że ostatnie w tej partii, przegranej do 22. Nie pomogła "Pieśń o Małym Rycerzu". Drugiego seta Polacy zaczęli świetnie, od prowadzenia 4:0. I trener rywali musiał wziąć szybko czas. Nie wyprowadziło to gospodarzy z uderzenia. Zaczęły im wychodzić kontry po udanych obronach. W efekcie utrzymywali bezpieczną przewagę (10:5, 17:12). Bułgarzy nie rezygnowali prowadzeni do ataku przez Bojana Jordanowa. Zdołali zmniejszyć różnicę punktową do jednego oczka (19:20). I ponownie interesująca była końcówka. Tym razem Polacy prowadzili 24:21 i stracili dwie piłki setowe. Pomógł im Metodi Ananiew psując zagrywkę. Losy trzeciego seta rozstrzygnęły się przy stanie 10:10. Na zagrywkę poszedł wtedy Paweł Zagumny i Polacy zdobyli cztery punkty z rzędu. Polski rozgrywający zaliczył asa, uderzając piłkę z szybkością zaledwie 38 km/h (dla porównania po zagrywce Mariusza Wlazłego licznik wskazywał 110 km/h). Przy stanie 20:17 dla Polaków na parkiet wszedł kapitan gości Plamen Konstantinow ale nie pomógł rodakom. Bułgarzy w kolejnej partii nie byli już równorzędnymi rywalami dla zespołu trenera Lozano. Polacy grali pewnie, spokojnie, dokładnie, a Mariusz Wlazły i Sebastian Świderski dziurawili parkiet po bułgarskiej stronie siatki. Zakończył mecz - jak przystało na kapitana - Piotr Gruszka. Grupa D: Polska - Bułgaria 3:1 (22:25, 25:23, 25:22, 25:16) Polska: Piotr Gruszka, Daniel Pliński, Paweł Zagumny, Mariusz Wlazły, Łukasz Kadziewicz, Sebastian Świderski, Piotr Gacek (libero) oraz Łukasz Żygadło, Michał Bąkiewicz, Robert Prygiel. Bułgaria: Żekow, Jordanow, Gajdarski, N. Nikołow, Ananiew, Stojkow, Salparow (libero) oraz Konstantinow, Aleksiew, Cwetanow, Aleksandrow, Żarew.