Przypomnijmy, że do Górnika Łęczna trafili kilka dni temu dwaj zawodnicy Cracovii: Krzysztof Radwański i Kamil Witkowski. Pierwszy związał się 2,5-letnim kontraktem, drugi został wypożyczony na rundę wiosenną. W zamian pod Wawel trafić miał Jakub Grzegorzewski, który i tak ma już podpisany kontrakt z "Pasami" (od 1 lipca 2009). Tak się jednak nie stało, bo działacze z Łęcznej, a w szczególności wymieniona prezes klubu działali opieszale i co chwila wynajdywali jakieś przeszkody. "Pani prezes co chwila widziała jakiś problem. W końcu usłyszałem, że na transfer nie zgadza się rada nadzorcza Górnika" - komentuje dla "Przeglądu Sportowego" Jakub Tabisz. Dziwi się, bo we wcześniejszych rozmowach ustalał z przedstawicielami pierwszoligowca zupełnie co innego. "To kwestia kultury przy robieniu transferów, bo ustalenia choć ustne były dla nas wiążące" - podkreśla wiceprezes krakowskiego klubu. Ustalenia były następujące: dwóch zawodników Cracovii wędruje do Górnika, który płaci około 150 tysięcy złotych, a następnie do Krakowa przechodzi za podobną sumę Jakub Grzegorzewski. We wszystko dodatkowo wmieszał się nowy szkoleniowiec Łęcznej, Wojciech Stawowy, który już po pozyskaniu Witkowskiego nagle uświadomił sobie, że Grzegorzewski jest najważniejszym graczem jego drużyny. "Gonzo" wiosną zagra w pierwszej lidze, a Cracovia może mieć problem z napastnikami. Po wczorajszej kontuzji Jakuba Kaszuby Arturowi Płatkowi znacznie zmniejszyło się pole manewru w ofensywie.