- Spadliśmy z gruchotem na ziemię, o mało nie łamiąc sobie kręgosłupa - stwierdził ostatnio Robert Kasperczyk, trener beniaminka. Teraz przed nim niezwykle trudne zadanie, bo w ciągu kilku dni musi wyciągnąć Podbeskidzie z dołka. Wysoka porażka w Bełchatowie wykazała wszystkie słabości jego drużyny. Nawet te, których... wcześniej nie było. Piłkarze GKS zdobyli bowiem cztery gole po zagraniach z rzutu rożnego, a z tym Podbeskidzie dotychczas nie miało żadnych problemów. Kompromitująca porażka w poprzedniej kolejce wcale nie sprawia, że Widzew jest pewniejszy wygranej. Co więcej, o wynik spotkania obawia się Radosław Mroczkowski. - Po takim wyniku mobilizacja wśród zawodników będzie ogromna. Poza tym, grają u siebie, więc tym bardziej będą chcieli się odegrać - twierdzi trener łodzian. Zapowiada, że będzie to prawdziwy mecz walki. Łodzianie walczą też... sami ze sobą. W zespole Mroczkowskiego nie brak kontuzji, zwłaszcza wśród obrońców. Trener nie może skorzystać bowiem z Souheila Ben Radhii, Sebastiana Madery i Dudu. Cała trójka, gdyby tylko była zdrowa, miałaby pewne miejsce w składzie. Na razie się jednak leczą. - Cieszę się, że chociaż mam jakieś pole manewru - zaznacza Mroczkowski. Najgorzej jest z obsadą lewej obrony, bo tam jest tylko kontuzjowany właśnie Dudu. Jak zapewniają jednak w klubie, w najbliższych dniach pozyskają nowego zawodnika. Zarówno Podbeskidzie, jak i Widzew nie wygrało w tym sezonie jeszcze żadnego meczu. Oba zespoły chcą w niedziele przełamać passę, choć to łodzianie dotychczas prezentowali się o wiele lepiej. - W obu spotkaniach [z Wisłą Kraków i Górnikiem Zabrze-przyp.PT] wygrana była blisko. Widać, że brakuje nam szczęścia, kilku centymetrów w niektórych sytuacjach. Jeżeli natrafia się na tego typu przeciwności, gra się znacznie trudniej, nie jest zbyt przyjemnie. Próbujesz, próbujesz, a piłka ciągle nie chce wpaść do siatki. To nie jest fajne - zauważa Łukasz Broź, kapitan Widzewa. Kto pierwszy się przełamie? Zapraszamy na relację na żywo z meczu Podbeskidzie - Widzew