- A ja? Cóż, to syn mojej nieżyjącej siostry, więc ma we mnie oparcie. Nie tylko jako siostrzeniec, także jako piłkarz. Wie dobrze, że go nie zawiodę i zawsze pomogę. Bo jeśli nie ja, to kto miałby mu pomóc? - dodał były reprezentant Polski. - To, że ma wielki talent, zauważyłem bardzo wcześnie. Graliśmy dla zabawy w rodzinnych Truskolasach. Miał smykałkę do gry. Mówiąc poważnie, był i jest bardziej utalentowany niż ja. Ale ja nie mam z tym problemu. Naprawdę? Byłem jego, powiedzmy, idolem piłkarskim. Sławny wujek, którego można obejrzeć w telewizji? Czasami żartuję sobie z niego, że jak strzeli gola tak jak ja Anglikom na Wembley, to wtedy pogadamy? Kuba jednak dobrze pamięta, że w pierwszych piłkarskich krokach pomagali mu częstochowscy trenerzy - Tronina i Kokot - stwierdził wicemistrz olimpijski z Barcelony. - Wychowywał się bez rodziców, w otoczeniu ciotek, wujków i babci, więc różnie bywało. Kilka razy stawiałem go do pionu. Okres dojrzewania ma przecież swoje prawa. Każdy się buntuje i przechodzi różne zawirowania w tym wieku. Cieszę się, że ma to za sobą. Właściwie po przejściu do Wisły Kraków błyskawicznie wydoroślał. Ten transfer niesłychanie go wzmocnił - podkreślił Jerzy Brzęczek.