"Lech czekał na sukces lat kilkanaście, (...) przejechaliśmy przez miasto w otwartym "londyńskim" autobusie, kończąc przejazd na Starym Rynku, gdzie oczekiwało nas kilkanaście tysięcy kibiców. (...) witano nas tak entuzjastycznie, że do dziś nogi mi się uginają na samo wspomnienie tych emocji. (...) Były to chwile nie do opisania i nie do zapomnienia. Weszliśmy na balkon ratusza. Maciej Scherfchen ściągnął marynarkę i rzucił w tłum. W jednej chwili wszyscy poszliśmy w ślady Maćka i z ratusza pofrunęły nasze marynarki. Niestety, moja poleciała wraz z telefonem komórkowym, który zapomniałem wyjąć z kieszeni. Euforia sięgnęła zenitu i cały Stary Rynek bawił się razem z nami. Radość była tak ogromna, jakby Polska została mistrzem świata". "Oczywiście, że brak posłuszeństwa "Franza" zasługiwał na słowa krytyki, bo to, co najbardziej bolało zarząd, to brak młodych zawodników - wychowanków w szerokiej kadrze "Kolejorza". Dużo do myślenia dał mi również wywiad ze Smudą w Cafe Futbol, dosłownie kilka dni po rozstaniu, w którym przyznał, że najlepszym menedżerem dla Lecha jest Piotr Reiss." CZYTAJ RÓWNIEŻ: <a href="http://sport.interia.pl/raport/piotr-reiss-spowiedz/piotr-reiss-i-jego-ksiazka/news/piotr-reiss-spowiedz-pilkarza,1377336,6501" target="_blank">Szczegółowe informacje o książce Piotra Reissa</a>