Twórcą najsłynniejszych piłkarskich powiedzeń w historii polskiego futbolu był niewątpliwie Kazimierz Górski. Legendarny trener słynął z umiejętności prostego, ale jednocześnie zabawnego mówienia o sporcie. Nie miał daru krasomówczego, nie był wielkim gawędziarzem, ale często kilka jego słów zastępowało układane na poczekaniu kwieciste przemówienia. Niektóre zwroty Kazimierza Górskiego wciąż powtarzamy z uśmiechem. Są jednocześnie banalne, zabawne, ale też do bólu prawdziwe. "Piłka jest okrągła, a bramki są dwie" - te słowa brzmią jak wyważanie otwartych drzwi, ale nikt przed "Trenerem Tysiąclecia" nie uświadomił tej prostej prawdy tak wielu osobom. "Piłka może przejść, ale zawodnik nie" "Gra się tak, jak przeciwnik pozwala" albo "Mecz można wygrać, przegrać, albo zremisować" - to kolejne słynne cytaty z Pana Kazimierza, które pamięta chyba każdy kibic futbolu nad Wisłą. I jeszcze jedno powiedzenie trenera Górskiego. Również bardzo proste, ale przekazujące cenną myśl szkoleniową: "Piłka może przejść, ale zawodnik nie" - czyż w tych kilku słowach nie zawiera się kwintesencja gry obronnej? Podczas oglądania meczów naszej Ekstraklasy nasuwa się przypuszczenie, że w myśl tej zasady gra jeszcze wielu ligowych piłkarzy... Mistrzem w kategorii piłkarskich powiedzeń jest także inny polski trener - Wojciech Łazarek. Popularny "Baryła" znany jest z niezwykle ciętego języka i błyskotliwych sentencji. Swoimi komentarzami nierzadko bawił, złościł, zawstydzał, a nawet szokował. Przykłady? Proszę bardzo: "Graliśmy tak dobrze, że moje jądra same składały się do oklasków" - wypalił na konferencji prasowej wiosną 1998 roku, kiedy prowadzona przez niego Wisła Kraków pokonała Widzew 6-0. Innym razem, gdy jego nastrój był daleki od euforii, z przekąsem komentował taktykę swojej drużyny: "Graliśmy na typowe udo. Albo się udo, albo się nie udo". Pochwał nie szczędził także przeciwnikom: "Grają, jakby się nażarli surowego mięsa" - skwitował kiedyś trener Łazarek grę Ruchu Radzionków, a mówiąc o Mirosławie Trzeciaku (jeszcze w trakcie jego piłkarskiej kariery) stwierdził, że: ten "wyskoczył do piłki, jak niewyżyty kabanos". Trener, który mówi rebusami W dziedzinie piłkarskiego języka ramię w ramię z Łazarkiem dumnie kroczy jedna z najbardziej charyzmatycznych postaci Ekstraklasy - Orest Lenczyk. Trener - filozof, którego inteligencja onieśmiela i przytłacza nie tylko piłkarzy, lecz nawet niektórych dziennikarzy. Na wielu konferencjach prasowych zdarzało się, że przedstawiciele mediów po prostu bali się zadać Lenczykowi pytanie. W efekcie na sali zapadała krępująca cisza. "On przecież mówi rebusami" - rozkładał kiedyś ręce jeden z moich redakcyjnych kolegów po tym, jak zadzwonił do trenera Oresta z prośbą o wywiad. Obecny trener Śląska Wrocław znany jest ze swojej niechęci do piłkarskich agentów i menedżerów. Niechęć to jednak chyba za mało powiedziane, odpowiedniejszym słowem będzie tu pogarda. "Jeśli piłkarz jest matołem, to potrzebuje menedżera. Jak jest inteligentny, to sam sobie poradzi" - zwykł mawiać Lenczyk. Zasłynął również odpowiedzią na pytanie o konieczność zatrudnienia psychologów w sztabie szkoleniowym. "Czy w klubie potrzebny jest psycholog? Raczej psychiatra" - kpił jeszcze jako trener GKS-u Bełchatów. Takie przykłady można mnożyć w nieskończoność, przytaczając wypowiedzi trenerów i piłkarzy. Jednak wiele z futbolowych powiedzeń tak naprawdę wzięło się "znikąd" i dziś nikt nie pamięta, kto jest ich twórcą. "Biegasz jak Żyd po pustym sklepie" - to mój ulubiony cytat nieznanego autora. Bardzo powszechny, używany pod adresem piłkarzy, którzy mają świetną wydolność, ale nie za bardzo wiedzą, jak ustawić się na boisku. Co naprawdę znaczą "wyjazd" i "baza"? Słowa "wyjazd" i "baza" nie oznaczają wcale wyjazdu z drużyną na mecz i zgrupowania w tajnej, odciętej od świata bazie. "Wyjazd" to wyjście piłkarzy z własnej strefy obronnej po odzyskaniu piłki i wyprowadzeniu jej do ataku, a "baza" to nic innego, jak powrót do wyjściowego - bazowego ustawienia. Ten okrzyk bojowy praktykował niegdyś rosły stoper - obieżyświat, Kazimierz Węgrzyn. Niezwykle często używanym w języku piłkarskim zwrotem jest "czas". Gdy mając piłkę na boisku, ktoś krzyknie do ciebie w ten sposób, oznacza to, że masz chwilę do namysłu, zanim podasz, dośrodkujesz, strzelisz lub... stracisz futbolówkę. Laik zapewne zdziwi się, kiedy obserwując mecz, usłyszy z ust piłkarza stwierdzenie "plecy rosną" albo "idą plecy". Te stwierdzenia nie mają przecież najmniejszego sensu! No bo jak plecy mogą iść zupełnie same, pozbawione reszty członków, albo rosnąć w błyskawicznym tempie i to na boisku... Wytłumaczenie tajemniczych zwrotów jest jednak banalnie proste: "plecy" oznaczają, że należy uważać, by nie stracić piłki, gdyż boiskowy przeciwnik już depcze nam po piętach.