Kliknij tutaj, aby zobaczyć zapis relacji LIVE z meczu PGE GKS Bełchatów - Lech Z siedmiu ligowych spotkań "Kolejorz" wygrał tylko dwa. Ma niewielką przewagę nad strefą spadkową, a do lidera - Jagiellonii traci już 11 pkt. Fakt, ma o jeden mecz rozegrany mniej, ale co to zmienia? W lidze, szczególnie w spotkaniach wyjazdowych, poznaniacy grają fatalnie. Spotkań w polskiej lidze nie da się porównać do tych z europejskich pucharów - przynajmniej pod względem intensywności. W czwartek przeciwko FC Salzburg poznaniacy musieli sporo biegać, ale dzięki temu udało im się wygrać z mistrzem Austrii. Niespełna 60 godzin później nie mieli ochoty - albo i siły - na podobny wysiłek. Gdyby patrzeć na tabelę, faworytem był GKS Bełchatów. Wygrana dawała tej drużynie, przynajmniej na trzy godziny, awans na pozycję wicelidera. Tyle że GKS atakować nie zamierzał, o odkrywaniu się w obronie w ogóle nie było mowy. Lech nie podkręcał tempa gry - miał przewagę, bo pomocnicy z Poznania przechwytywali sporo piłek w środku pola. Zbyt wielu groźnych sytuacji z tego jednak nie było, bo GKS bronił się niemal całą drużyną, ale skutecznie. Z jednym wyjątkiem - gdy w 13. minucie Luis Henriquez zabrał piłkę Brazylijczykowi Da Silvie, zagrał do Semira Stilicia, a Bośniak w swoim stylu wypatrzył Artjomsa Rudnevsa. Łotysz był sam przed Łukaszem Sapelą, ale bramkarz GKS jego strzał obronił. O tej akcji warto wspomnieć choćby dlatego, że był to jedyny celny strzał przed przerwą któregokolwiek z graczy obu zespołów. W kilku ostatnich spotkaniach, może z wyłączeniem czwartkowego z Salzburgiem, problemem Lecha są błędy obrońców. Tuż przed zakończeniem pierwszej połowy popełnił go Siergiej Kriwiec - piłkę zabrał mu Łukasz Bocian, ale z 18 metrów huknął za wysoko. Zaraz po przerwie pomylił się Arboleda i przed znakomitą okazją stanął Maciej Małkowski. Uderzył piłkę wzdłuż bramki, ale minimalnie się pomylił. Po chwili bełchatowianie dostali kolejną szansę - najpierw Małkowski, po nim Marcus da Silva. Lechici znów mogli odetchnąć. Ale do czasu... W 62. minucie sędzia Hubert Siejewicz podyktował rzut wolny pośredni dla GKS za złapanie piłki podanej mu przez Bartosza Bosackiego. Czy słusznie? To kwestia dyskusyjna. Bosacki był popychany przez Grzegorz Kuświka, zagrywał piłkę wślizgiem. Siejewicz uznał, że Bośniak nie miał prawa złapać futbolówki i dał gospodarzom szansę. GKS skwapliwie z okazji skorzystał - Jacek Popek kopnął piłkę w samo okienko bramki Buricia. Poznaniacy już nie pierwszy raz w tym sezonie stanęli pod ścianą. Trener Jacek Zieliński przyglądał się temu po raz drugi z rzędu z trybun i pewnie zastanawiał się, dlaczego po trzech dniach ten sam Lech gra tak źle. A gospodarze mogli rozstrzygnąć losy meczu. W 69. minucie sam na sam z Buriciem był Grzegorz Kuświk, który wcześniej ograł słabiutkiego Arboledę. Napastnik GKS posłał piłkę obok bramki. Chwilę później z 3 metrów strzelał Małkowski - kapitalną interwencją popisał się Burić. Właśnie po tej akcji swoją jedyną okazję stworzyli lechici, gdy kontratak próbował wykończyć strzałem Kriwiec. Sapela był jednak czujny i nie dał się zaskoczyć. Lecha mógł jeszcze dobić w doliczonym czasie Kuświk, ale znów świetnie spisał się Burić. - Mieliśmy wymęczyć zwycięstwo, a wymęczyliśmy porażkę. Chcieliśmy pominąć styl, ale wygrać. Nie było stylu, nie ma i zwycięstwa - podsumował obrońca Lecha Marcin Kikut. PGE GKS Bełchatów - Lech Poznań 1-0 (0-0) 1-0 Popek 63. GKS Bełchatów: Sapela - Tanevski ŻK, Lacić, Drzymont ŻK, Popek - da Silva, Gol (82. Fonfara), Baran ŻK, Poźniak ŻK (85. Nowak), Małkowski - Żewłakow (55. Kuświk). Lech Poznań: Burić - Kikut, Bosacki, Arboleda ŻK, Henriquez - Peszko (67. Tshibamba), Drygas, Kriwiec, Stilić, Kiełb (83. Gancarczyk) - Rudnevs (67. Wichniarek). Żółta kartka - PGE GKS Bełchatów: Łukasz Bocian, Zlatko Tanevski, Kamil Poźniak, Marcin Drzymont. Lech Poznań: Manuel Arboleda. Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok). Widzów 5˙000 Ekstraklasa - wyniki, składy, statystyki, tabela aktualizowana na bieżąco