"Awans na igrzyska paraolimpijskie zdobyłem w mistrzostwach Europy osób niepełnosprawnych w Splicie, gdzie wywalczyłem złoty medal. Przed londyńską imprezą wystąpię prawdopodobnie w dwóch turniejach, m.in. pod koniec marca we Włoszech" - powiedział Chojnowski. Jako dziecko uległ ciężkiemu wypadkowi. Jadąc rowerem potrącił go samochód; początkowo lekarze chcieli amputować mu nogę. Na co dzień Chojnowski trenuje w Ostródzie, uczy się w Olsztyńskiej Szkole Wyższej, a w superlidze występuje w barwach Poltarex Pogoni. Po dziesięciu kolejkach zespół z Pomorza zajmuje przedostatnie, dziewiąte miejsce. "W poprzednim sezonie też mieliśmy fatalną rundę, wygraliśmy tylko trzy z sześciu spotkań, a ja miałem bilans 5-10. W rewanżowej wygrywaliśmy niemal wszystko, natomiast ja znacznie się poprawiłem, przegrałem tylko trzy pojedynki. W efekcie zdobyliśmy brąz drużynowych mistrzostw Polski. Ale nie oszukujmy się, ciężko będzie powtórzyć ten wynik. Rywale są dużo mocniejsi, a nasz skład dość średni" - dodał. Zawodnik przebywa obecnie na zgrupowaniu w Spale, m.in. z innymi pingpongistami superligi - Pawłem Fertikowskim (Bogoria Grodzisk Mazowiecki), Mateuszem Gołębiowskim (Olimpia-Unia Grudziądz) i Piotrem Chodorskim (Odra Roeben KGHM Metraco Miękinia). "Ciężko trenuję, ale nie wytrzymuję końcówek setów. Wkrada się zdenerwowanie, czasem coś za dużo powiem i... dostaję żółte kartki. W tym sezonie mam ich trzy, ale staram się opanowywać emocje" - wspomniał klubowy partner Jakuba Perka i Marka Prądzinskiego. Umiarkowanym optymistą jest były zawodnik Pogoni a obecnie wiceprezes lęborskiego klubu Wojciech Potrykus. "Jesteśmy realistami i utrzymanie to podstawowy cel. Nie mieliśmy wielkich środków finansowych, dlatego nie pozyskaliśmy nikogo z czołówki czy z obcym paszportem. Do bezpiecznej pozycji tracimy pięć punktów. Więcej spodziewałem się po grze Chojnowskiego, który ma przebłyski dobrej gry, ale i dużo gorsze występy. Bardzo ważna potyczka czeka nas 31 stycznia z wiceliderem ZKS Drzonków. Rywale mają w składzie Lucjana Błaszczyka, co oznacza, że praktycznie w każdym meczu mogą dopisać sobie przed grą 1 pkt (przyznawany za porażkę 2:3 - przyp. red). Nawet jeśli nie będzie kontuzjowanego Chińczyka Lei Yi, to i tak naszym sukcesem będzie wywalczenie tego 1 pkt" - stwierdził.