"Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka..." "Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka, gdyby się nie przewrócił byłaby rzecz wielka" - w utworze "Plamy na słońcu" Kazik Staszewski trafnie charakteryzuje rzeczywistość piłkarską reprezentacji Polski po 1982 roku. Prozaicznie wygląda ona tak: jedynymi sukcesami było zakwalifikowanie się na ważne imprezy, ale z pewnością gra na nich już nikogo nie satysfakcjonowała. Czy teraz, podczas Euro 2012 przestaniemy gdybać i los nie będzie nam się jawił jako kulawy? Gdy w 2002, 2006 i 2008 r. podbój świata i Europy kończyliśmy na fazie grupowej winnych było wielu. Od selekcjonerów, którzy zaskakiwali powołaniami, przez Howardów Webbów, których gwizdek momentami fałszował. Najgorsze było jednak to, że niemal zawsze biegaliśmy wolniej od rywali, wcześniej brakowało nam sił. To było zaskakujące, gdyż do tego, że jesteśmy słabsi technicznie, zdążyliśmy się w ostatnich dwóch dekadach przyzwyczaić. Franz: Grać szybko i dynamicznie Dlatego tak naprawdę nasze być albo nie być w ćwierćfinale Euro 2012 rozstrzyga się teraz, 900 km od Krakowa, 1200 km od Warszawy. W austriackim Lienzu. To od tego, co Franz Smuda i piłkarze wykonają teraz zależeć będzie nasza gra na ME. - Chcemy grać szybko i dynamicznie - Franz ma słuszny plan. Jego realizacja zależeć będzie jednak od tego, czy nogi będą niosły piłkarzy. Jeśli tak, wystarczy być o ułamek sekundy szybszym i dokładniejszym, a reszta - przy wsparciu z trybun - będzie formalnością. - Wygląda na to, że trenerzy od przygotowania fizycznego kontrolują sytuację - uważa Łukasz Fabiański. Nie oczekujemy, że człowiek powołany nieco na kredyt, bo z ławki rezerwowych Arsenalu, powiedziałby: "Przygotowania są do kitu", ale akurat "Fabian" lubi wygarnąć prawdę w oczy. Był chociażby jednym z pierwszych kadrowiczów Franza, który odważył się otwarcie skrytykować likwidację Orła Białego z koszulek. Wszystko jak w orkiestrze Na zgrupowaniu reprezentacji Polski w Lienzu wszystko funkcjonuje jak w orkiestrze symfonicznej. Za każdy fragment zajęć odpowiada kto inny. Ważną rolę odgrywają fizjologowie z Athletes Performance. Barry Solan i pomagający mu Jay Lee, a także Remigiusz Rzepka - fachowcy od przygotowania fizycznego faktycznie kontrolują lwią część treningu. Trójka fizjologów w sztabie Franciszka Smudy, to najlepszy dowód zmian, jakie zaszły przez ostatnie kilkanaście lat w popularnym Franzu, który w latach 90. XX wieku słynął z tego, że za najlepszym specjalistę w dziedzinie przygotowania fizycznego uważał własny nos. W poniedziałek Lienz i cały Wschodni Tyrol zafundował Orłom Franza Smudy deszczową aurę. Przez cały przedpołudniowy trening lekko padało, niebo jest zachmurzone i zapowiada się na kilkudniowe opady. - Nie ma mowy, abyśmy w związku z opadami zmieniali nasze plany treningowe. Jeszcze wczoraj świeciło tu piękne słońce, które nas opaliło. Boiska mają dobry drenaż, nie ma obaw, że ktoś nabawi się kontuzji przez to, że murawa jest śliska - powiedział nam Tomasz Rząsa, kierownik reprezentacji Polski odpowiedzialny za kontakty z mediami. "Brawo bestia!" Solan i Lee gimnastykowali podzielonych na duety zawodników: Rafała Murawskiego z Marcinem Kamińskim, Pawła Brożka z Adrianem Mierzejewskim, Eugena Polanskiego z Kamilem Grosickim, Marcina Wasilewskiego z Jakubem Wawrzyniakiem i Michała Kucharczyka, któremu podczas ćwiczeń w parach pomagał Lee. W tym samym czasie Rzepka nieźle "przeczołgał" Grzegorza Wojtkowiaka, Tomasza Jodłowca, Sebastiana Boenischa i Adama Matuszczyka. Punktem kulminacyjnym ich ćwiczeń były przebieżki ze sporej wagi ciężarkami, które piłkarze musieli ciągnąć na gumowych lejcach. Sporo zajęć z gumami miała też grupa Solana. - Dźwigajcie kolano do góry! - rzucał komendy Solan. - Dwa razy w lewo i dwa razy w prawo - dodawał, po czym jeden z zawodników, obciążony naprężonymi przez partnera lejcami miał przeskakiwać z jednej strony na drugą. Wszystko na ugiętych kolanach. - Brawo bestia! - krzyknął do "Wasyla" Jakub Wawrzyniak. Takich rozluźniających akcentów było jednak niewiele, bo każdy jest skoncentrowany na realizacji swej misji. Każde z tych zajęć jest podporządkowane realizacji planu Smudy - piłkarze mają mieć siłę i dynamikę w nogach, by grać szybko i agresywnie. Temu etapowi treningu Franz Smuda przyglądał się z uznaniem, po czym rozdał żółte znaczniki: Kamińskiemu, Murawskiemu, Wasilewskiemu, Wawrzyniakowi, Polanskiemu, Wojtkowiakowi, Matuszczykowi i Jodłowcowi. Pozostali biegali w niebieskich dresach i zaczęła się gierka, którą co rusz selekcjoner przerywał pokrzykując, jak mają się ustawiać jego podopieczni. Sytuacji strzeleckich nie brakowało, więc Przemysław Tytoń z Łukaszem Fabiańskim na brak pracy nie narzekali. Na koniec do akcji wkroczył asystent Smudy - Jacek Zieliński, który "piłował" z drużyną taktykę. Rozegranie ataku pozycyjnego w dwóch wariantach - prostopadłe podanie do napastnika, bądź oskrzydlająca akcja z dograniem na prawo, do wchodzącego tamtą flanką Marcina Wasilewskiego, bądź na lewo, gdzie hasał niczym rączy jeleń Wawrzyniak. Boczni obrońcy podawali przed bramkę, gdzie Paweł Brożek na zmianę z Adrianem Mierzejewskim mieli wykorzystać pojedynek z bramkarzem. - Wykończ to! Poprawiajcie skuteczność! - nawoływał Zieliński. Na 17 dni przed meczem z Grecją właśnie lewy obrońca Legii Wawrzyniak jest faworytem do wywalczenia miejsca w wyjściowym składzie Polaków. Liderzy nie zagrają z Łotwą Wszystko wskazuje na to, że obok Wawrzyniaka w Lienzu Smuda ma jeszcze dwóch innych piłkarzy, których zobaczymy w pierwszym składzie - Polanskiego i Wasilewskiego. Pozostałych ośmiu selekcjoner wybierze z grupy, która dotrze do Austrii dopiero dzisiaj wieczorem. Znajdą się w niej: Jakub Błaszczykowski, Robert Lewandowski, Łukasz Piszczek, Wojciech Szczęsny, Damien Perquis, Ludovic Obraniak, Dariusz Dudka i Kamil Glik, którego Torino awansowało do Serie A, dzięki czemu nasz stoper został zwolniony z obowiązków klubowych jeszcze przed ostatnim meczem. We wtorek o godz. 20.45 "Biało-czerwoni" zagrają w Klagenfurcie pierwszy z trzech zaplanowanych przed Euro 2012 sparingów. Przeciwnikiem będzie Łotwa, w której składzie znajdzie się m.in. eks-lechita Artjom Rudniew, który ostatnio został sprzedany do Hamburger SV. Łotysze będą mieli w swych szeregach także Olega Laizansa z ŁKS-u, Aleksejsa Visniakovsa z Cracovii i Ivansa Lukjanovsa z Lechii Gdańsk. Michał Białoński, korespondencja z Lienzu