Choć zapewne pojawią się głosy dyskredytujące wygraną Zagłębia Lubin nad trzecioligowym Promieniem Opalenica, należy wszakże pamiętać, że w przypadku takich starć faworyt zawsze musi wygrać, zaś ten maluczki jedynie może. I niejednokrotnie drużynie skazywanej na pożarcie jest łatwiej, czego dowodem jest rewelacyjna postawa Stali Sanok. - Jest ulga, ponieważ po prawie trzydziestu próbach wreszcie trafiliśmy w światło bramki - powiedział po spotkaniu trener Dariusz Fornalak. Wynik 4:1 dla Zagłębia Lubin jest efektowny, lecz niektórzy obserwatorzy twierdzą, że rezultat nie jest adekwatny do tego, co się działo na boisku. A jak Pan uważa? - Mój komentarz do tego spotkania będzie krótki: wykonaliśmy swoje zadanie i tym samym awansowaliśmy do kolejnej rundy. Nic więcej. A czy jest Pan zadowolony z postawy podopiecznych? - Na analizę tego spotkania wspólnie z moją drużyną przyjdzie jeszcze czas. W tym momencie, kilka minut po końcowym gwizdku sędziego, najważniejszy jest dla mnie fakt, że wywalczyliśmy awans do kolejnej rundy pucharowych rozgrywek. Czy Pana zdaniem o końcowym wyniku zadecydowały indywidualne umiejętności Pana podopiecznych. Promień także miał sytuacje, ale nie potrafił ich zamienić na gola. Tak, jak zrobił to czterokrotnie Ilijan Micanski? - Ja generalnie cieszę się z tego, że potrafiliśmy wyrzucić z głów wszystkie złe myśli, które powodowały, że ostatnio nie szło nam tak, jak byśmy sobie życzyli. Początek spotkania z Promieniem pokazał, że po krótkim okresie czasu, mam tutaj na myśli pojedynek z Flotą Świnoujście, że trafiliśmy w światło bramki po - moim zdaniem - trzydziestu próbach. Cieszę się, że potrafiliśmy czterokrotnie skierować piłkę do bramki rywali. A że zrobił to Ilijan, to w moim odczuciu i jemu, i jego drużynie może tylko pomóc. Czy Pan w swojej karierze trenerskiej miał takiego zawodnika, który strzelałby tyle bramek? - Na razie jeszcze nie miałem okazji spotkać takiego snajpera. Obecnie jednak współpracuję z Ilijanem i mogę z tego powodu tylko się cieszyć. A którego napastnika, z którym Pan grał, Ilijan przypomina najbardziej? - Jeżeli chodzi o zawodnika, który miał taką łatwość w zdobywaniu goli, to grałem w swojej karierze tylko z jednym takim napastnikiem. Nazywa się on Krzysztof Warzycha. Po czterech kolejnych meczach bez zwycięstwa, dziś pańska drużyna wygrała. Pojawiła się ulga? - Musi być. Z różnych względów. Choć tak jak powiedziałem wcześniej, nie będziemy w tym momencie rozwodzić się na temat naszej gry, analizować, jakie błędy popełniliśmy. To wszystko pozostawimy sobie na najbliższą odprawę, podczas której obejrzymy sobie to spotkanie. Natomiast jest ulga z tego powodu, o którym mówiłem wcześniej, mianowicie po prawie trzydziestu próbach wreszcie trafiliśmy w światło bramki. Czy ma Pan jakieś życzenie, co do rywala, na którego chciałby Pan trafić w kolejnej rundzie? - Nie. To nie jest przecież koncert życzeń. Oczywiście, będziemy śledzić losowanie i kiedy już dowiemy się, kogo los nam przydzielił, zaczniemy zbierać informację na temat przeciwnika. Na pewno przystąpimy do tych starć maksymalnie zmobilizowani, bo przecież jest to Puchar Polski. Chcemy to trofeum zdobyć. Czyli pańskie serce nie zabije mocniej, gdy los przydzieli Wam Ruch Chorzów (Dariusz Fornalak grał tam przez wiele lat, święcił z "Niebieskimi" największe sukcesy w karierze - przyp. red.)? - (śmiech). Zobaczymy, jeśli faktycznie tak się stanie, to będziemy na ten temat rozmawiać. Choć gdyby faktycznie los przydzielił nam Ruch, to pewnie serce zabiło by mocniej. Ja nigdy nie ukrywałem i nadal tego nie robię, że to dla mnie szczególny klub.