- Jestem bardzo rozczarowany zachowaniem fanów. Gdy gramy na Stade de France mam wrażenie, jakbym był na obcym stadionie - powiedział dziennikarzom w Clairefontaine (na zgrupowaniu przed meczami el. MŚ 2010) 27-letni Evra, środkowy obrońca Manchesteru United, który 17 razy grał w reprezentacji kraju. Francja zajmuje trzecie miejsce w siódmej grupie eliminacji MŚ 2010 i ma przed sobą sobotni mecz z Litwą w Kownie; rewanż w przyszłą środę na Stade de France. W ubiegłym miesiącu drużyna trenera Raymonda Domenecha była "wybuczona", gdy schodziła z boiska po bezbramkowym remisie w towarzyskim meczu z Urugwajem (Stade de France) i po porażce 0:2 z Argentyną na marsylskim Stade Velodrome. - Gdy Carlos Tevez wrócił z Marsylii powiedział mi, że miał wrażenie jakby grał w Buenos Aires. Na stadionie powiewały flagi w hołdzie dla Maradony, a na Stade de France nie widziałem żadnej flagi na cześć Francka Ribery'ego lub Thierry Henry'ego. Nie rozumiem tego. Kibice powinni być z nami, wspierać nas - mówił Evra. Dodał, że gdy drużyna gra na Stade de France, często słyszy się buczenie już po pięciu minutach. - Może oni nie lubią futbolu. Gdy przegramy słychać oklaski. To sprawa kultury. Francuzi nie mają takiej piłkarskiej kultury, jak na przykład Brazylijczycy czy Argentyńczycy.