ZOBACZ KOMPLET WYNIKÓW oraz TABELĘ EKSTRAKLASY PO 20 KOLEJCE Dwaj szkoleniowcy nie nacieszyli się długo pracą. Zanim nastała kalendarzowa wiosna oni musieli odejść z zajmowanych stanowisk. Zaledwie trzy kolejki po inauguracji wiosennego grania z pracą pożegnali się Jacek Zieliński z Polonii Warszawa i Marek Motyka. Też z Polonii, tyle że bytomskiej. Poza tym warto zauważyć, że punkty straciły cztery czołowe drużyny, a cztery ostatnie nie przegrały. Oznacza to, że zaciekła walka o mistrzostwo i utrzymanie wciąż trwa, bo między drużynami są minimalne różnice punktowe. Krótko mówiąc: liga nadal jest ciekawa jak diabli! Na inaugurację 20 kolejki zaserwowano nam dwie warszawskie drużyny. Pierwsza z nich, Polonia zmierzyła się przy Konwiktorskiej z ŁKS-em, a Legia w Białymstoku z Jagiellonią. Ale po kolei. "Czarne Koszule" oczywiście były faworytami w starciu z Łódzkim Klubem Sportowym. Ale ŁKS po raz kolejny pokazał, że nie warto na nich stawiać krzyżyka. Polonia co prawda atakowała, ale to piłkarze Grzegorza Wesołowskiego zdobywali gole. W pewnym momencie tak się rozpędzili, że wyszli na trzybramkowe prowadzenie (gole Kujawy, Czerkasa i Geworgiana) i wypędzili ze stadionu sporo kibiców "Czarnych Koszul". Fanów próbował pocieszyć golem Daniel Mąka, ale nie pomógł on trenerowi Jackowi Zielińskiemu, który po tej porażce stracił pracę. I tak Polonia szuka nowego trenera, a ŁKS zadomowił się w środkowej strefie tabeli z kompletem dziewięciu punktów w trzech meczach. A kibice piłkarscy znów przypomnieli sobie kim są prawdziwi "Rycerze Wiosny". Przed meczem Legii w Białymstoku trwały długie dyskusje na temat gry Kamila Grosickiego. "Grosik", który do "Jagi" jest wypożyczony właśnie z warszawskiego klubu miał w umowie klauzulę, na mocy której mógł zagrać przeciw Legii po wpłaceniu 61 tysięcy złotych. Białostoczanie postanowili nie płacić i... wystawić Grosickiego w piątkowym meczu. Było warto, bo dzięki młodemu napastnikowi Jagiellonii udało się pokonać rywali. Decydującą akcję "Grosik" przeprowadził w 61 minucie, kiedy to przedarł się prawym skrzydłem i asystował przy golu Jareckiego. Wcześniej do siatki gości trafił Frankowski (trzeci gol w trzecim meczu), a wynik spotkania otworzył Takesure Chinyama. Piłkarze Legii, mimo że napierali z impetem na bramkę Glikiewicza nie potrafili zdobyć drugiego gola i do Warszawy wracali na tarczy. Sobotnie zmagania ligowców rozpoczął pojedynek Odry Wodzisław ze Śląskiem Wrocław. Gospodarze potwierdzili, że wiosna im nie służy, a goście udowodnili, że dużo słabiej grają w meczach wyjazdowych. Bezbramkowy wynik nie zadowolił żadnej z drużyn, ale bardziej żałować mogą gospodarze, którzy nie wykorzystali rzutu karnego. Po faulu na Macieju Korzymie jedenastkę egzekwował Jan Woś, ale jego strzał obronił Wojciech Kaczmarek. Kapitan Odry po meczu przepraszał kibiców i kolegów z drużyny, a przy okazji bronił trenera Ryszarda Wieczorka. "To nie wina trenera, że nie wygrywamy. Przecież on nie zabrania nam wykorzystywania dogodnych okazji" - bił się w pierś Woś. W kolejnym meczu Cracovia podejmowała na własnym stadionie Lechię. "Pasy" chciały po 51 latach pokonać wreszcie gdańszczan, a przy okazji udowodnić sobie i kibicom, że porażka 3:4 z ŁKS-em była tylko wypadkiem przy pracy. Przez długie minuty stadion przy ulicy Kałuży w napięciu czekał na gola. Doczekał się go w 52 minucie, kiedy "polisa Cracovii na ekstraklasę", Bartosz Ślusarski otworzył wynik spotkania. To był pierwszy celny strzał gospodarzy w tym meczu. Co ciekawe, kolejne dwa celne strzały gospodarzy również kończyły się golami. Strzelali je Przemysław Kulig w 57 i Dariusz Pawlusiński w 73 minucie. Lechię stać było na zmniejszenie rozmiaru porażki. W 82 minucie Marcina Cabaja pokonał Łukasz Surma i skończyło się 3:1 dla Cracovii. Gdy kończył się mecz w Krakowie na dobre trwała walka na boisku w Bełchatowie. Tam GKS próbował zatrzymać drużynę Wisły Kraków. Udało mu się nie stracić bramki i wywalczyć bezbramkowy remis, choć piłkarze Rafała Ulatowskiego praktycznie nie wychodzili z własnej połowy, a pod bramką Łukasza Sapeli co chwila gościli napastnicy "Białej Gwiazdy". Wisła straciła dwa punkty, ale bardziej musiała boleć strata najlepszego piłkarza - Pawła Brożka. "Brozio" doznał koszmarnie wyglądającej kontuzji, a pierwsze diagnozy mówią o uszkodzeniu więzadeł pobocznych kolana. Jego rozbrat z piłką może wynieść nawet kilka miesięcy. "Gorączkę sobotniej nocy" zakończyły małe derby Śląska. Polonią Bytom, podejmowała Ruch Chorzów. Osiem tysięcy kibiców na stadionie w Bytomiu przecierało oczy ze zdziwienia, kiedy ich drużyna dostawała baty od "Niebieskich". Gospodarze zaczęli naprawdę groźnie atakować dopiero przy stanie 0:3, ale to było za późno nawet na honorową bramkę. Ten mecz najdłużej pamiętać będzie Marek Motyka, który po spotkaniu podał się do dymisji. Niedziela to dwa kończące 20 kolejkę mecze. O tej samej porze na boiska wybiegli piłkarze w Gdyni i Zabrzu. Arka sprawiła niemiłą niespodziankę swoim kibicom przegrywając z desperacko walczącym o utrzymanie Piastem. Gliwiczanie przez cały mecz dzielnie odpierali niezbyt pomysłowe ataki gospodarzy i wyprowadzali pojedyncze kontry. Jedna z nich przyniosła im gola. Akcję Podgórskiego pewnym strzałem wykończył Bojarski, który jak sam przyznał zapewnił drużynie punkty na wagę złota. W Zabrzu ostatni w tabeli Górnik podejmował lidera tabeli. I był bliski sprawienia megasensacji. Po fantastycznym golu Adama Marciniaka z 54 minuty prowadził już 1:0. Fani przy Roosevelta już doliczali swojej drużynie trzy punkty, gdy Lech przeprowadził ostatnią akcję meczu i wyrównał na 1:1. Na domiar złego samobójcze trafienie zaliczono pomocnikowi Górnika, Pawłowi Strąkowi. "Wyrwano nam trzy punkty" - martwił się po spotkaniu trener Górnika, Henryk Kasperczak. POLONIA WARSZAWA - ŁKS 1:3 (0:1) JAGIELLONIA BIAŁYSTOK - LEGIA WARSZAWA 2:1 (1:1) ODRA WODZISŁAW - ŚLĄSK WROCŁAW 0:0 CRACOVIA - LECHIA GDAŃSK 3:1 (0:0) PGE GKS BEŁCHATÓW - WISŁA KRAKÓW 0:0 POLONIA BYTOM - RUCH CHORZÓW 0:3 (0:1) ARKA GDYNIA - PIAST GLIWICE 0:1 (0:0) GÓRNIK ZABRZE - LECH POZNAŃ 1:1 (0:0)