Sto goli zdobył we wszystkich rozgrywkach przebudowany latem Real Madryt, z tego aż 51 Cristiano Ronaldo i Gonzalo Higuain. Oni byli katami Racingu, w meczu, w którym "Królewscy" zrobili to co musieli, by przed sobotnim Gran Derbi nie odstąpić Barcelony na krok. Od 16 stycznia, gdy drużyna Manuela Pellegriniego przegrała w Bilbao 0-1, potem w 12 meczach Primera Division zdobyła 36 pkt i aż 41 goli. 270 mln euro wydano latem na wzmocnienia nie po to jednak, by nowy zespół ustanawiał ligowe rekordy, ale kolekcjonował trofea. Nikt z fanów Realu otwarcie o tym nie mówi, ale wszyscy mają prawo czuć przed Gran Derbi dręczącą niepewność. Mimo oszałamiających transferów, sprowadzenia Kaki, Ronaldo, Benzemy, czy Xabiego Alonso nad drużyną wciąż wisi powtórka z poprzedniego, traumatycznego sezonu. Wtedy także "Królewscy" przeżyli kompromitujące wpadki w Lidze Mistrzów i Pucharze Króla, a heroiczna pogoń w Primera Division za Barceloną skończyła się na porażce 2-6. Nigdy wcześniej w Gran Derbi "Królewscy" nie stracili sześciu goli i to na Santiago Bernabeu. Zbliżające się starcie z Katalończykami może ostatecznie pogrzebać sezon dla drużyny Pellegriniego, lub go jednak ocalić. Zagrała ona dotąd kilka niezłych spotkań, ale nie dokonała niczego godnego uwagi i aspiracji jej kibiców. W Champions League przegrała w grupie z Milanem, w 1/8 finału odpadła z Lyonem ? czyli słabiutko jak na konfrontację z europejską klasą średnią. Porażka z III-ligowym Alcorcon w Pucharze Króla nie jest nawet godna komentarza. Real ma już w ręku ostatnią kartę, której siła zostanie zweryfikowana w sobotę na Santiago Bernabeu. Po trzech kolejnych przegranych z drużyną Pepa Guardioli, zwycięstwo dałoby fanom Królewskich przekonanie, że nowy zespół idzie jednak do przodu. Mecz z Katalończykami to dla niego ostatnia szansa, na pokonanie kogoś z najwyższej półki. Sytuacja Barcelony będzie zależała od wtorkowego rewanżu z Arsenalem na Camp Nou. Jeśli Katalończycy awansują do półfinału Champions League, przyjadą do Madrytu rozpędzeni. Gdyby coś jednak poszło nie tak, obie drużyny zagrają w sobotę pod niewiarygodną presją. Tytuł mistrza Hiszpanii będzie dla nich jedynym, dostępnym trofeum i już na sto procent ktoś z kolosów sezon 2009-2010 przegra z kretesem. 100 bramek Realu, lub 98 Barcelony straci znaczenie. Dlatego ma rację Eric Abidal oceniając, że dla Katalończyków ważniejsze jest pobicie "Kanonierów". Tak czy siak w tym tygodniu obaj wielcy rywale grają o całą pulę. Najbliższe 180 minut dla Barcelony i 90 dla Realu spędzone na boisku będą ważniejsze niż wszystko, co wydarzyło się dotąd. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego