Tak wynika z filmu wyemitowanego w środę przez niemiecką telewizję publiczną. Zarzuty przeciwko Mutce opierają się na poufnych e-mailach pisanych przez pracowników ministerstwa sportu i laboratorium kontroli dopingowej, do których dotarli niemieccy dziennikarze. Kontrola dopingowa u jednego z rosyjskich piłkarzy po meczu 17 sierpnia 2014 roku wykazała obecność zakazanego środka Hexareliny. "Decyzja powinna zostać skonsultowana z WL" - napisał pracownik ministerstwa do laboratorium. "WL" to zdaniem ARD pierwsze litery jego imion - Witalij Leontiejewicz. Wyniki testu zastały utajnione, piłkarz nie został ukarany - zaznacza autor filmu Hajo Seppelt. - Zarzuty pod moim adresem to zemsta za to, że to Rosja otrzymała status gospodarza piłkarskich mistrzostw świata 2018 - uważa Mutko. - Inicjały można interpretować na wiele innych sposobów. Jak miałbym niby pomóc w tuszowaniu takiej informacji? To głupie i mało przekonujące - skomentował Mutko. - Jednym z powodów całego skandalu dopingowego w Rosji jest to, że inni szukają kompromitujących informacji z myślą o mundialu w 2018 roku. Najpierw chcieli dotrzeć do nas przez FIFA, ale to się nie udało, więc próbują dostać się od innej strony - ocenił Mutko. Mutko jest prezesem Rosyjskiej Federacji Piłkarskiej, należy też do Council FIFA i jest szefem komitetu organizacyjnego piłkarskich mistrzostw świata w 2018 roku w Rosji. Zarzuty wobec ministra mogą zdaniem ARD rzucić cień na pierwszy mecz Rosji przeciwko Anglii na mistrzostwach Europy w sobotę w Marsylii. - Oczywiście, że polecę na mecz - powiedział rosyjski minister sportu. Kreml odrzucił oskarżenia. Rzecznik prezydenta Dmitri Pieskow powiedział, że rosyjskie kierownictwo walczy z dopingiem. Jak zaznaczył, Rosja nie pogodzi się z oszczerstwami i nieuzasadnionymi zarzutami. Autorzy filmu zarzucili doradczyni Mutki - Natalii Żelanowej tuszowanie afer dopingowych. Z dokumentów, do których dotarła redakcja, wynika, że mieszała się ona do pracy laboratorium antydopingowego.