Płatek w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" opowiada o swoim nastawieniu. Jest ono na wskroś ofensywne, podobnie jak ustawienie Cracovii w wiosennych meczach ekstraklasy. "Pasy" czy grały na własnym stadionie, czy na wyjeździe nie kalkulowały, tylko rzucały się do ataku. Jak na razie przynosiło to efekty wyłącznie na stadionie przy ul.Kałuży, bo na wyjazdach bywało znacznie gorzej. 3:4 z ŁKS, 1:4 z Wisłą: oto dorobek biało-czerwonych "w gościach". "To jest moja mentalność" - broni jednak atakującego stylu gry drużyny Artur Płatek. "Powiem jeszcze inaczej: mimo porażki 1:4 wcale się nie wstydzę meczu z Wisłą. Zagraliśmy wtedy dobrze. Byłem ostatnio przez kilka dni na kursie trenerskim w Warszawie i wiele osób gratulowało mi postawy zespołu w pierwszej połowie. Mówili, że dawno nikt tak nie grał z Wisłą na jej stadionie" - podkreśla młody trener. Ale nie jest bezkrytyczny w stosunku do podopiecznych. Łatwo znajduje powód porażki na stadionie przy Reymonta. "Przegraliśmy ten mecz w sferze mentalnej. Nie mieliśmy tej determinacji, agresywności, którą pokazali Sobolewski, Zieńczuk, Małecki, czy Baszczyński. Tym nas pokonali" - przyznaje. Szkoleniowiec "Pasów" przed kolejnymi meczami wie, co musi się stać, aby jego drużyna awansowała na bezpieczne miejsce w tabeli. "Nie możemy oglądać się na innych, tylko gromadzić punkty. Temu zespołowi najbardziej brakuje dwóch zwycięstw z rzędu - u siebie i na wyjeździe. Jak to zrobi, bardzo skoczymy w tabeli do przodu" - tłumaczy. A słaba defensywna gra zespołu? Płatek też ma na to sposób. "Trzeba znaleźć paru prawdziwych chłopów. Jeżeli ktoś wciąż popełnia te same błędy, to musi dostać przerwę, aby się nad tym zastanowić" - mówi dosadnie.