O miejsce w kadrze na Pekin rywalizowały cztery środkowe: Maria Liktoras, Agnieszka Bednarek, Katarzyna Gajgał i Eleonora Dziękiewicz. Bonitta zdecydował, że na olimpiadę nie pojedzie ostatnia z wymienionych. "Sprawa cały czas była otwarta, przynajmniej żadna z nas chyba niczego nie wyczuwała. W każdym razie ja postanowiłam nie myśleć o tym w kategoriach walki o przetrwanie, bo mogłabym zwariować. Czekałam cierpliwie na decyzję. Przez ostatnie dni igrzyska były bardzo blisko mnie, a jednocześnie bardzo daleko. Nie przeżywałam jednak żadnych skoków adrenaliny" - powiedziała Bednarek w wywiadzie dla "Dziennika". "Gdybym to ja była na miejscu Leny Dziękiewicz, przyjęłabym decyzję trenera bez wielkich emocji. Spakowałabym się, pojechałabym do domu i zaczęła myśleć o sezonie ligowym. Znając siebie mogę zapewnić, że nie usiadłabym w kącie i nie płakałabym. Szczerze mówiąc, przed sobotnim ogłoszeniem składu byłam gotowa na wszystko" - dodała siatkarka Farmutilu Piła. Pierwszymi rywalkami biało-czerwonych na olimpiadzie będą Kubanki. Bednarek ze spokojem czeka na ten mecz. "Bardzo rzadko zdarza mi się stracić zimną krew. Nie zastanawiam się nad tym, jakiej rangi jest mecz. Wychodzę i staram się zrobić wszystko jak najlepiej. Myślę o tej akcji, która zaraz się będzie odbywała. Patrzę na rozgrywającą, staram się ją rozszyfrować. Nie patrzę rywalkom w oczy, to może być odebrane jako wypowiadanie wony. Walka sportowa - tak. Inne mnie nie interesują. Nie mam w sobie agresji. Również kiedy przeciwniczki patrzą na mnie w ten sposób, szukają zaczepki, nie interesuje mnie to, nie wyprowadza z równowagi" - podkreśliła utalentowana zawodniczka. W mediach rzadko można znaleźć wypowiedzi Bednarek. "To nie jest żadna strategia. Po prostu nie chcę być w centrum uwagi, nie interesuje mnie rozgłos. Poza tym wiem, że czasem nawet zwykłe wypowiedzi mogą być później przekręcane, albo różnie interpretowane" - tłumaczyła reprezentantka Polski.