Na węgierskim torze Hungaroring Kubica spisał się znakomicie. Ukończył GP Węgier na siódmym, punktowanym miejscu. Radość z udanego debiutu popsuł komunikat komisji technicznej FIA. Okazało się, że bolid Polaka był zbyt lekki. Zamiast przepisowych 600 kilogramów ważył 598 i Kubica został zdyskwalifikowany. Dwóch kilogramów zabrakło do pełni szczęścia. - Nie było złej woli zespołu BMW, ani tym bardziej Roberta. 2 kilo mniej nic nie mogło zmienić w czasach osiąganych przez bolid. Szkoda tylko, że team wyliczył sobie regulaminową wagę co do kilograma. I kiedy opony zostały zdarte prawie do gołego, bolid okazał się za lekki. Widocznie nikt w zespole BMW nie przewidział, że opony zostaną aż tak zużyte - skomentował na łamach "Super Expressu" Krzysztof Hołowczyc, były rajdowy mistrz Europy. - Regulamin jest bezwzględny i za błąd mechaników w matematyce zapłacił Robert. Ale nie zmienia to faktu, że pojechał zupełnie fantastycznie. Zajął siódme miejsce, walcząc z 21 najlepszymi kierowcami na świecie. Udowodnił, że jest jednym z nich, że jest gotowy do jazdy w Formule 1. Zaimponował mi spokojem i opanowaniem w trudnych momentach wyścigu - podkreślił popularny "Hołek". - Mam nadzieję, że teraz Mario Theissen (szef teamu BMW Sauber - przyp. red.) da Robertowi kolejne szanse. Polak w Budapeszcie pokazał, że da radę w każdych warunkach. Szkoda, że głupie 2 kilogramy pozbawiły go radości z tego wyniku... - zakończył Hołowczyc. <a href="http://formula1.interia.pl/pl/">Zobacz serwis specjalny Formuły 1 w INTERIA.PL</a>