Ciężkie chwile przeżywają sympatycy Miami Heat. Ich ulubieńcy, stawiani jeszcze przed pierwszym meczem sezonu, na murowanego faworyta do mistrzostwa nie wyglądają ostatnio na ekipę takiego kalibru. Przegrali 4 z ostatnich 5 meczów i z ogólnym bilansem 5:4 zajmują dopiero piąte miejsce na Wschodzie. Oczywiście to dopiero początek sezonu i ekipa z takimi zapasami talentu może grać tylko lepiej, ale lekkim nadużyciem było stwierdzenie, że w Miami świeci piękne słońce. Z kolei Celtowie, z bilansem 7:2, nie patrzą na niczyje plecy i spokojnie kroczą od wygranej do wygranej. Mecz, w przeciwieństwie do tego z pierwszego dnia sezonu, stał pod znakiem ataku. Padło w nim łącznie 219 punktów przy czym gospodarze ani razu nie prowadzili. Celtowie od początku znaleźli drogę do kosza i już w pierwszej kwarcie wypracowali sobie dwucyfrowe prowadzenie. Tradycyjnie już w meczach przeciwko Bostonowi szalone liczby "robi" LeBron James (był to jego dziewiąty z rzędu mecz 30+ przeciwko C's - jest to wyrównanie rekordu legendarnego Wilta Chamberlaine'a) ale tradycyjnie nie może uchronić swojej ekipy przed porażką (wcześniej Cavs, teraz Heat). LBJ zaliczył w tym meczu 35 punktów, 10 zbiórek, 9 asyst i 3 przechwyty. Wśród gości "gorącą" ręką popisał się Ray Allen, który trafił 7 trójek, łącznie gromadząc na swoim koncie 35 punktów. Śrubowanie średniej asyst kontynuuje Rajon Rondo. Rozgrywający Celtów zaliczył 16 asyst oraz niesamowity dunk nad Chrisem Boshem. 25 punktów zdobył Paul Pierce, a 16 punktów i 13 zbiórek dodał K.G. który w tym sezonie wygląda fizycznie bardzo dobrze. Po wygraniu 8 pierwszych spotkań podopieczni Phila Jacksona musie uznać wyższość (przynajmniej w tym meczu) Denver Nuggets. Było to pierwsza porażka mistrzów w tym sezonie. Przyszłość klubu z Kolorado, w związku z perypetiami transferowymi Melo, jest nie do końca jasna, ale mecze takie jak ten pokazują, że w drużynie tej jest potencjał na miarę czołówki NBA. Anthony (32 punkty i 13 zbiórek) przewodził grupie pięciu graczy, którzy zdobyli 13 lub więcej punktów w tym meczu. Phil Jackson znany z filozoficznych a zarazem często uszczypliwych wypowiedzi wyznał iż nie uważa by jego ekipa była w stanie wygrać 70 meczów. Drużyna, która może tego dokonać w tym sezonie to jego zdaniem... Miami Heat, którzy przegrali już 4 z 9 swoich meczów. Trzeci double-double (22 punkty i 13 asyst) zaliczył w tym sezonie gracz Chicago Bulls Derrick Rose. "Byki" pokonali we własnej hali Golden State Warriors 120:90. O cztery punkty więcej od niego zdobył Luol Deng. Wśród pokonanych 24 punkty rzucił Monta Ellis. Wyniki czwartkowych spotkań: Chicago Bulls - Golden State Warriors 120:90 Miami Heat - Boston Celtics 107:112 Denver Nuggets - Los Angeles Lakers 118:112