Choć brzmi to nieprawdopodobnie to jednak jest prawdą. W klasyfikacji medalowej w łyżwiarstwie szybkim zajęliśmy drugie miejsce, ustępując tylko bezkonkurencyjnym Holendrom. - To jest jakiś kosmos - przyznaje Niedźwiedzki, który sam nie może się nachwalić startu naszej sztafety. - Biegi drużynowe to był niesamowity pokaz naszej mocy, wytrwałości i odporności na stres. Przed walką o brąz z Kanadą trzęsły mi się ręce. Widziałem, że chłopaki też to bardzo mocno przeżywali. Na szczęście, opanowaliśmy nerwy - przyznaje Konrad, który oprócz emocji, musiał także uporać się z kontuzjowanym mięśniem przywodziciela. - Było trochę stresu, ale udało się, choć teraz noga znów mnie boli - dodaje. Medal jednak sprawił, że cierpienia odeszły na dalszy plan. W biegu o brąz "Biało-czerwoni" pokonali Kanadyjczyków, mistrzów olimpijskich sprzed czterech lat. - Ucieszyłem się, że trafimy na nich, bo w tym sezonie już z nimi wygrywaliśmy, a w Soczi ja sam dwukrotnie byłem szybszy od Mathieu Giroux. Po raz trzeci udało się w sztafecie - opowiada Szymański. Kanadyjczycy nie mogli jednak pogodzić się z porażką i zarzucili Polakom, że odpuścili bieg półfinałowy z Holandią, zachowując więcej sił na wyścig o brąz. - Wolę się cieszyć z brązu, niż gdybyśmy gonili jak szaleni Holendrów, przegrali z nimi nieznacznie i do Polski wrócili na czwartym miejscu. Zrobiliśmy taktyczny majstersztyk, odpuszczając trochę ten bieg - komentuje Szymański. - Taktyka to nieodłączny element sztafety. Przecież w ćwierćfinale Holendrzy mieli gorszy czas od nas, ale wystarczył im on do pokonania Francuzów - dopowiada Niedźwiedzki. Dla 24-letniego Szymańskiego ten sezon jest niesamowity. Zaczęło się od zdobycia trzech medali na uniwersjadzie w Trydencie - dwóch złotych na 1500 i 5000 m oraz srebra na 1000 m. - Wtedy na dobre rozwiązał się worek z medalami, ale podium na igrzyskach to dla mnie niesamowity powód do szczęścia. Spełniły się najskrytsze marzenia. Szymański nie do końca wierzył w to, że z Soczi uda się wrócić z medalem. - Wiedziałem, ze konkurencja będzie bardzo, bardzo mocna, bo przecież cały świat szykuje się do igrzysk. My wprawdzie zdobyliśmy brąz na mistrzostwach świata, ale igrzyska to coś zupełnie innego. Pojechaliśmy jednak dwa fantastyczne biegi i teraz możemy triumfować. W sobotę Szymański i Niedźwiedzki mieli podwójne powody do radości, bo z medalu cieszyły się także wybranki ich serca - Luiza Złotkowska i Katarzyna Woźniak zdobyły srebro w drużynie. - Nie zazdroszczę Luzie tego, że ma cenniejszy medal. Zbyt bardzo cieszy mnie ten, który sam zdobyłem - kończy Szymański. Autor: Krzysztof Oliwa