Dżentelmen tenisa zdał sobie chyba w tym momencie sprawę, że wyrównanie rekordu Pete'a Samprasa, 14. zwycięstw w turniejach wielkoszlemowych, będzie nie tylko bardzo trudne, ale wręcz niemożliwe. Bo nawet, jak w Melbourne, uda mu się dojść do finału, to po drugiej stronie siatki będzie stał Rafael Nadal. Młodszy, silniejszy, a tenisowo też już wyśmienity. Jeszcze dwa lata temu Hiszpan był tylko królem kortów ziemnych, ale to już przeszłość. Dobra gra przy siatce i pewny serwis pozwoliły mu w zeszłym roku po raz pierwszy wygrać turniej Wiekiego Szlema na innej nawierzchni niż "mączka". Triumfował w Wimbledonie, po wspaniałym finale, jakżeby inaczej, z Federerem, który wcześniej zwyciężał w tej imprezie pięć razy z rzędu. Jakby tego było mało w sierpniu 22-latek odebrał starszemu koledze pozycję numer jeden w męskim tenisie. Potem przyszedł jednak US Open i twarda nawierzchnia, gdzie Nadal potknął się na Andym Murrayu, ale Brytyjczyk nie sprostał w decydującej grze właśnie Szwajcarowi, który odniósł 13. zwycięstwo w Wielkim Szlemie. W Australian Open 2009 do finału doszli zarówno Nadal, jak Federer. To spotkanie miało dać odpowiedź czy stary mistrz ma nie tylko szansę wyrównać rekord Samprasa, ale czy jest w stanie powrócić na tron. Niby wszystko przemawiało za Szwajcarem. Był zdrowy, do jego gry wrócił dawny "błysk", o którym w bolesny sposób przekonał się Argentyńczyk Juan Martin del Potro, który w ćwierćfinale zdołał "ugrać" tylko trzy gemy i był bezradny jak dziecko, a poza tym Hiszpan w półfinale stoczył niesamowity bój ze swoim rodakiem Fernandem Verdasco pokonując go po pięciu godzinach i 14 minutach i na dodatek miał dzień odpoczynku mniej. Okazało się, że to wszystko było za mało, a łzy Federera dały chyba jednoznaczną odpowiedź. - To był jeden z tych meczów, w których czułem, że mogę i powinienem wygrać. Oczywiście nie można cały czas wygrywać, ale kiedy jesteś tak blisko, jak ja w zeszłorocznym Wimbledonie, czy teraz w Melbourne, to porażka boli jeszcze bardziej - tłumaczył swoje zachowanie Szwajcar. Nadal, który wybuchowi emocji rywala przypatrywał się z pewnym niedowierzaniem, po tym, gdy odebrał trofeum podszedł do Szwajcara starając się go pocieszyć. - To był dla niego ciężki moment. Wiem, jaki ten finał był dla niego ważny i jak teraz musi się czuć. Roger jest jednak wielkim mistrzem, jest najlepszy i na pewno jest bardzo ważną postacią w naszym sporcie - stwierdził Hiszpan w swoim przemówieniu. Co prawda Federer zapytany czy wierzy, że może jeszcze pokonać swojego wielkiego rywala odpowiedział: "z pewnością", ale po niedzieli trudno się z nim zgodzić. Tym bardziej, że Nadal, który ma na koncie sześć wielkoszlemowych triumfów, nie zamierza na tym poprzestać. - Jestem zadowolony ze swoich dotychczasowych osiągnięć i zamierzam kontynuować starania, aby jeszcze bardziej doskonalić mój tenis, wygrywać mecze i tytuły. Wiem, że będzie to trudne, bo na każdy tytuł trzeba ciężko zapracować, dlatego teraz muszę jeszcze bardziej się przykładać - powiedział numer jeden na świecie.