IV-ligowa Stal Sanok przez dwadzieścia minut remisowali na boisku przy ul. Łazienkowskiej 1:1. W 68. minucie przy wyniku 2:1 dla Legii, Marcin Borowczyk - pomocnik Stali, trafił w słupek. - Gdybyśmy wtedy doprowadzili do remisu, nie oddalibyśmy go do końca meczu - uśmiechał się Sieradzki. Szkoleniowiec sanoczan podkreślał, że dla jego drużyny był to pierwszy w tym roku mecz o stawkę. - Liga jeszcze nie ruszyła. Do tej pory zagraliśmy osiem sparingów. Pod koniec meczu brakowało nam już sił, ale proszę się nie dziwić. Większość zawodników pracuje i może trenować tylko raz dziennie! I tak uważam, że pokazaliśmy się przyzwoicie - komentował trener Stali. Sanocki zespół mimo porażki zjednał sobie sympatię kibiców Legii. Warszawscy fani gromkimi brawami pożegnali schodzący do szatni zespół z Podkarpacia. Mniej wyrozumiali byli dla swoich zawodników. - Wszyscy oczekiwali dużej wygranej, ale za długo jestem w piłce, żeby nie wiedzieć, jak takie mecze potrafią się skomplikować. Jestem pewny, że zagramy w drugiej rundzie. Ciężko mi się przyzwyczaić do zachowania publiczności. Wymagania mogą być, ale na razie jesteśmy tam, gdzie powinniśmy być. Liczymy się przecież we wszystkich rozgrywkach - komentował Jan Urban, szkoleniowiec Legii. Bartosz Wiśniewski, Warszawa