Były napastnik "Białej Gwiazdy", obecnie najlepszy strzelec Jagiellonii wówczas nie przypuszczał, że feralna passa dla jego zespołu będzie trwała. We wtorek "Jaga" przegrała trzeci mecz z rzędu i pożegnała się z marzeniami o mistrzostwie Polski. W takich chwilach, jak ta trzeba dużo lodu na rozpalone głowy w białostockim klubie. Trener Michał Probierz, który za marne środki finansowe zbudował solidny zespół będący postrachem każdego w Polsce i wielu w Europie (Aris Saloniki), złożył dymisję. Tymczasem fakty są takie, że ten młody szkoleniowiec jest ostatnim, którego głowa powinna polecieć w Białymstoku! W sporej mierze dzięki Probierzowi, ostatnie dwa lata, to dla "Jagi" pasmo sukcesów. Zanosi się na kolejny klubowy rekord zdobytych punktów w Ekstraklasie (rok temu zespół Probierza wywalczył ich 44, teraz, na 4 mecze przed końcem ma już 41), gablota klubowych trofeów wzbogaciła się o Puchar Polski, a teraz blisko jest wicemistrzostwo Polski. Do tego doliczyć trzeba sukces finansowy (900 tys. euro zarobionych tylko na Kamilu Grosickim, do tego komplet na trybunach niemal na każdym meczu oznacza również niemałe wpływy). Jak na klub o przeciętnym budżecie, dysponujący małym stadionem, to całkiem sporo. Odejście Probierza jeśli coś zmieni na dłuższą metę, to tylko na gorsze. Teraz można wyrzucać panu Michałowi, że być może za wcześnie ogłosił Wisłę mistrzem Polski (po porażce w Krakowie), bo stała się nim dopiero po trzech kolejnych wpadkach "Jagi". Klub z Podlasia mógł się powstrzymać ze sprzedawaniem "Grosika", bo choć niesfornym był chłopakiem, to jednak dodawał energii Jagiellonii. Nie tylko tego typu, a nawet dużo grubsze potknięcia transferowe - przy zakupie, jak i sprzedaży piłkarzy - są codziennością we wszystkich klubach. Jedno jest pewne - w ujęciu sportowym Jagiellonia na odejściu Probierza straci jeszcze więcej, niż na odejściu Grosickiego. Dyskutuj na blogu Michała Białońskiego - Kliknij!