Od pierwszego gwizdka sędziego na mistrzostwach świata piłkarzy ręcznych, które w niedzielę zakończyły się w Chorwacji kibice nie ukrywali, że interesuje ich tylko złoty medal. Gospodarze nie dali jednak rady i w finale przegrali z mistrzami olimpijskimi Francuzami 19:24. "W niedzielę wszyscy czekali na to, by usłyszeć "Naszą Piękną" (hymn Chorwacji - przyp. red.), a zagrano "Marsyliankę" (hymn Francji - przyp. red.)" - można było przeczytać w miejscowych gazetach. "Vecernji list" próbował natomiast pocieszać - "Mamy srebro! Powinniśmy się cieszyć i radować, a nie smucić". Sami kibice szybko zapomnieli o tym, że na szyi ich pupili nie wisi krążek z najcenniejszego kruszcu. 16 tysięcy zebranych w hali fanów krzyczało "champions, champions", na głównym placu w Zagrzebiu, gdzie wystawiono telebim z relacją na żywo, wołano z kolei "cowboys, cowboys". Długo skandowano nazwiska graczy, obrażając jednocześnie sędziów, których oskarżono o poniesioną porażkę. "To bandyci i mafiozi" - skomentował wiceprezes Chorwackiego Związku Piłki Ręcznej Zoran Gobac. W poniedziałek zapowiedział nawet, że złoży oficjalną skargę do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego na pracę arbitrów. "Jesteśmy małym krajem, ale w porównaniu do sędziów jesteśmy wielcy" - stwierdził. Polska w meczu o brąz pokonała w niedzielę Duńczyków 31:23.