Jose Mourinho zaryzykuje zdrowie Cristiano Ronaldo i Marcelo. Zdaniem lekarzy obaj kontuzjowani wciąż nie nadają się do gry, ale trener Realu wie, że za wszelką cenę musi dokonać fundamentalnych zmian w drużynie, która w sobotę przegrała na Santiago Bernabeu ligowy mecz ze Sportingiem Gijon oddając Barcelonie trzeci raz z rzędu tytuł mistrza Hiszpanii. Kibice "Królewskich" byli wściekli na swoich piłkarzy, ale jeszcze bardziej na zarabiającego 10 mln euro za sezon trenera, który przegrywając u siebie ze słabeuszem 0-1 kończył mecz z siedmioma graczami defensywnymi w składzie. Zaledwie na trójkę w skali do pięciu ocenił madrycki dziennik "Marca" wsparcie kibiców dla królewskiego zespołu. Mourinho, Xabi Alonso, Arbeloa i Carvalho obawiają się, że we wtorek może być tak samo. Real Madryt wydał więc oficjalne wideo, w którym trener i piłkarze zachęcają fanów, by tym razem dali z siebie absolutnie wszystko. "Poprowadźcie nas do zwycięstwa" - taki napis ukazuje się na koniec, wcześniej Mourinho mówi o tym, że atmosfera na angielskich stadionach jest niesamowita, ale Carvalho w odpowiedzi przypomina, że historia Santiago Bernabeu też zna wieczory cudów takie jak ten sprzed 27 lat, kiedy Real musiał odrobić trzy bramki w rewanżu z Anderlechtem, a kibice poprowadzili go do triumfu 5-0. "Ponieście nas do zwycięstwa i tym razem" - prosi Xabi Alonso, "Nie możecie nas zawieść" - kończy Arbeloa. Wobec straty szans na mistrzostwo Hiszpanii, Liga Mistrzów stała się bezdyskusyjnie już największym celem Mourinho i jego drużyny. Real musi zagrać w półfinale, żeby sezon nie poszedł na straty. Zbyt wiele pieniędzy zainwestował Florentino Perez w zespół, by ten odpadał z angielskim średniakiem. "Jesteśmy w stanie wygrać nawet całe rozgrywki" - przekonuje Emmanuel Adebayor, a komentujący wydarzenia w Madrycie dziennikarze przypominają, że kiedy ostatnio w 2000 i 2002 roku Real zwyciężał w Champions League, w Primera Division miał akurat słaby sezon. Po siedmiu latach Real jest wreszcie w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Jeszcze kilka dni temu w stolicy Hiszpanii uważano, że to dzięki "efektowi Mourinho". Geniuszowi specjalizującego się w tych rozgrywkach trenera "Królewscy" mieli zawdzięczać przełamanie złej passy. Dziś akcje Portugalczyka stoją niżej. Iker Casillas skrytykował postawę drużyny w sobotnim meczu zadając pytanie: "Jak to możliwe, byśmy zmarnowali pierwsze 45 minut w pojedynku u siebie z drużyną walczącą o utrzymanie?" Powszechnie odebrano to, jako krytykę defensywnego ustawienia zespołu. Podobno kilku piłkarzy Realu przestało ślepo wierzyć w "magię Mou" po tym jak przed derbowym spotkaniem z Atletico Madryt opowiedział im swój sen, z którego wynikało, że to oni będą mistrzem Hiszpanii. "Spójrzcie: Barcelona jest coraz słabsza, jej upadek jest bliski, jeśli wygramy derby, zdobędziemy tytuł. Kiedy moje sny są tak bardzo realistyczne, zawsze się sprawdzają" - przekonywał Mourinho. Tę niecodzienną scenę opisał dziennik "El Pais" z komentarzem kilku graczy, którzy uważali, że tym razem "The Special One" zdecydowanie "przegiął". Tak czy siak, poza finałem Pucharu Króla z Barceloną (20 kwietnia na Mestalla), "Królewskim" pozostał jeden cel w tym sezonie. Wyeliminować Tottenham muszą. Tyle, że kibiców z Bernabeu bardzo niepokoją słowa trenera. Mourinho wyrwało się, że bezbramkowy remis w pierwszym meczu u siebie, nie byłby złym wynikiem. A więc mają dać z siebie wszystko, zdzierając gardła przez 90 minut, by nie zobaczyć gola? Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego Zobacz zestaw par ćwierćfinałowych Ligi Mistrzów